poniedziałek, 18 lutego 2013

rozdział 4

Rzeczą,której uczymy się już od najmłodszych lat jest komunikacja. Dziwne,prawda? Uczymy się porozumiewać się z innymi ludźmi od małego,a dalej są momenty,w których uciekamy od rozmowy. Nie lubimy poruszać bolesnych dla nas tematów. Nie potrafimy przełamać się i szczerze porozmawiać. Nawet nie zdajemy sobie sprawy,że brak komunikacji sprawia,iż oddalamy się od bliskich nam osób.Do poważnej rozmowy chcielibyśmy się przygotować,ale zazwyczaj po prostu nie mamy takiej możliwości. Nawet jeżeli dostaniemy chwilę czasu,aby ułożyć sobie w głowie to co chcemy powiedzieć nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak potoczy się rozmowa.
Miałam całą noc na to,aby zastanowić się co powiem Cescowi. Wiedziałam ,że czeka nas bardzo trudna zarówno dla niego jak i dla mnie rozmowa. Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Lekko zaspana odebrałam telefon.
-Mer chyba nadszedł czas na to,aby wreszcie porozmawiać. Moglibyśmy się dzisiaj spotkać?-usłyszałam głos lekko zdenerwowanego Fabregasa
-Jeśli możesz to przyjedź do mnie.- odpowiedziałam
-Będę za kilkanaście minut.-odparł Cesc,który następnie się rozłączył
Wychodząc z łazienki, usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Proszę wejdź.-krzyknęłam
-Cześć.-piłkarz przywitał się ,a potem usiadł na kanapie
-Hej.-odparłam i usiadłam obok niego
-Meredith nie mogę dojść do siebie po tym ,o czym powiedziałaś mi wczoraj. Dlaczego nie powiedziałaś ,że byłaś w ciąży?-Cesc spojrzał na mnie pustym wzrokiem
-Chciałam,ale zobaczyłam Cię z Zoey.Kilka dni później poroniłam. Nie powiedziałam Ci,gdyż nie chciałam mieszać między nami. -spojrzałam na niego
-Powinnaś mi o tym powiedzieć Meredith. To przeze mnie nie jesteśmy teraz razem i to właśnie przeze mnie nie urodziło się nasze dziecko.-w oczach Cesca zauważyłam łzy
-Nie powinieneś się obwiniać. Właśnie dlatego nie chciałam Ci o tym powiedzieć,wiedziałam ,że uznasz ,że to Twoja wina. Nic nie dzieje się bez powodu. Ktoś tam u góry stwierdził,że może po prostu nie jesteśmy gotowi na tak wielką odpowiedzialność jaką jest posiadanie dziecka Cesc.-delikatnie pogładziłam Go po ramieniu
-Meredith gdybym wtedy się nie upił wszystko potoczyłoby się inaczej. Bylibyśmy teraz szczęśliwą rodziną. Byłabyś mamą ,a ja tatą. Wiesz dobrze,że obydwoje o tym marzyliśmy. Wszystko zniszczyłem. -powiedział piłkarz
-Cesc proszę Cię przestań tak myśleć. Nie byliśmy na to wszystko gotowi,obydwoje popełniliśmy błędy. Od czasu,w którym straciliśmy dziecko nauczyłam się,że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu.Życiem kieruje przypadek i przeznaczenie,a my po prostu nie mamy na to wpływu.-spojrzałam ku niemu
-Meredith ja Cię wtedy nie zdradziłem. Chciałem Ci o tym powiedzieć,ale za każdym razem uciekałaś ode mnie. -Cesc spojrzał w moje oczy
-Zoey wczoraj tutaj przyszła i o wszystkim mi powiedziała.-wzruszyłam ramionami
-Wiem,że straciłem Twoje zaufanie. W dalszym ciągu Cię kocham Mer,chciałbym nie popełnić tych wszystkich błędów.-Cesc dotknął mojej ręki,a następnie lekko ją ścisnął
-Proszę przestań. Zaprzepaściliśmy już kilka szans,które były nam dane. Przekonaliśmy się o tym,że będąc razem nie będziemy szczęśliwi Cesc. Zawsze było tak samo. Przez chwilę było dobrze,a potem zawsze coś stanęło między nami. Po prostu nie powinniśmy być razem.
-Wiesz,że się zmieniłem. Zmieniłem się dla Ciebie Mer,a ty ciągle uciekasz. Nie chcesz spróbować ,chociaż wiesz,że coś do mnie czujesz. Okłamujesz samą siebie. Zastanów się nad tym wszystkim. - Cesc uniósł głos
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Okazało się ,że Shak i Gerard postanowili mnie odwiedzić.
-Cześć Mer.Długo u nas nie byłaś i pomyśleliśmy,że Cię odwiedzimy.-Shakira uśmiechnęła się ,a następnie razem z Gerardem udali się do salonu.
-Cześć Cesc . Nie sądziłem ,że tak szybko Cię tutaj spotkam.-zaśmiał się Geri
-Zawsze się mylisz.-zaśmiał się Cesc
- Może pojedziemy na weekend do naszego domku na plaży?-zapytała Shak
-To ja pojadę do siebie i się spakuję.-odparł Fabregas,który błyskawicznie opuścił moje mieszkanie
-Mer będziemy po Ciebie za godzinę. -uśmiechnęła się Shak i chwilę po tym zostałam sama.
Wrzuciłam do walizki wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy,których jak to każda dziewczyna miałam na prawdę dużo. Po upływie godziny przyszedł Gerard,który zabrał moją walizkę. Udaliśmy się do samochodu,w którym siedziała już Isabel i Cesc. Usiadłam obok piosenkarki. Podczas jazdy wszyscy się wygłupialiśmy i śpiewaliśmy na prawdę różne piosenki. Po 2 godzinach dojechaliśmy na miejsce . 
-W domku są tylko 2 pokoje,więc Mer śpisz z Cesciem ,a Shaki razem ze mną. -uśmiechnął się zadziornie Gerard
-Nie mogłabym spać w salonie?-zapytałam
-Daj spokój Mer,przeciez ja mogę spać w salonie.-uśmiechnął się Cesc
Po jakiś kilku godzinach postanowiliśmy udać się na  spacer po plaży. Oczywiście Shak i Geri gdzieś nam uciekli,próbowaliśmy się do nich dodzwonić,ale nic z tego. Razem z Cesciem udaliśmy się w stronę plaży.Wiedziałam,że Fabregas w dalszym stopniu jest na mnie zły ,ale przecież można było to przewidzieć.
-Cesc przepraszam,że dopiero teraz Ci o tym powiedziałam.Wiem,że powinnam była zrobić to od razu. -spojrzałam ku Niemu
-Mer tylko powiedz mi dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej? Dlaczego nie chciałaś ze mną porozmawiać ?Dlaczego nie dałaś mi szansy na to,aby Ci wszystko wytłumaczyć?-Cesc skierował na mnie wzrok
-Chciałam uciec od tego wszystkiego. Nie byłam na tyle odważna ,aby zacząć z Tobą rozmawiać. Nie mogłam pozbierać się po naszym rozstaniu,a strata dziecka pogłębiła mnie w tym  jeszcze bardziej. Byłam wrakiem człowieka.-usiadłam na piasku kierując swój wzrok przed siebie 
-Moglibyśmy wtedy przejść przez to razem,ale oczywiście to Ty musiałaś podjąć decyzję. Zawsze to Ty o wszystkim decydujesz.  Robi się późno. Wracam do domku. -oznajmił
 Po tej rozmowie zdałam sobie sprawę,iż Cesc ma rację. Zawsze podejmuję decyzje samodzielnie ,a potem po prostu uciekam. Zawsze staram się  radzić sobie sama,ale czasem po prostu trzeba poprosić kogoś  o radę. Po godzinie postanowiłam wrócić do domku.Shaki razem z Cesciem i Gerardem siedzieli w salonie i rozmawiali . Dołączyłam do nich ,a gdy po kilku godzinach skończyliśmy rozmawiać udałam się do łazienki w celu wzięcia kąpieli.Ubrałam pidżamę ,a następnie położyłam się do łóżka.Po chwili w pokoju zjawił się Cesc.
 - Mer mógłbym dzisiaj spać razem z Tobą? Proszę. Ta kanapa jest strasznie niewygodna. -Fabregas spojrzał  na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy
 -Nie chcę z Tobą spać. Zawsze chrapiesz . - zaśmiałam się
-Jak mi nie pozwolisz,będę musiał Cię łaskotać. -na twarzy piłkarza zawitał triumfalny uśmiech.
 -Nie zrobisz tego. -odparłam i po chwili obok mnie pojawił się Cesc
 - To jak mogę tutaj spać? -spojrzał ku mnie
 -Tylko pod warunkiem,że nie będziesz mnie gilgotać. -odsłoniłam delikatnie kołdrę
-Obiecuję.Mam do Ciebie prośbę. Za kilka dni Carlota wyjeżdża i obiecałem ,że zajmę się Leą przez kilka dni. Pomożesz mi ? Lea Cię uwielbia. Ciągle opowiada Carlocie jaka ciocia Meredith jest super i niedługo ją odwiedzi.-Cesc obdarzył mnie szerokim uśmiechem
-Gdy Lea przyjedzie po prostu zadzwoń. Też się za Nią stęskniłam.-odwzajemniłam uśmiech
Zgasiłam światło,gdy nagle poczułam dłoń Fabregasa na mojej talii.
-Cesc nie powinieneś tego robić.-westchnęłam
-Zawsze czułaś się bezpieczniej wtedy,gdy ktoś Cię przytulał. Wiesz, myślę,że nasze dziecko nie jest teraz z nami ,gdyż nasza miłość nie wystarczyła do tego,aby ono przetrwało.-pomocnik szepnął mi do ucha
Wszyscy mamy jakieś wątpliwości. Nie potrafimy przyznać się do tego,że popełniamy błąd. Wolimy oszukiwać samych siebie niż przyznać się do tego,że postępujemy niewłaściwie. Nie liczymy się z własnym sercem tylko kierujemy się rozumem.Dlaczego tak robimy? Dlaczego nie chcemy podjąć ryzyka i spróbować odbudować relacje,które tak na prawdę nigdy nie przestały istnieć? Boimy się ryzyka,które za tym stoi. Boimy się tego,że gdy coś nie wyjdzie ,będziemy cierpieć. Może powinninniśmy zdać sobie sprawę z tego,iż podjęte ryzyko może sprawić,iż będziemy szczęśliwi.?
A może po prostu o tym wiemy,ale w dalszym ciągu boimy się zaryzykować ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za długą nieobecność,która spowodowana była totalnym brakiem weny. Wiem,że po raz kolejny ten rozdział nie spełni Waszych oczekiwań,gdyż po prostu nie jest napisany zbyt dobrze. Chcę ,aby to opowiadanie było krótkie,gdyż nie chcę robić z niego czegoś w stylu telenoweli. Uważam,że te 2 prologi+ 5 rozdziałów + epilog w zupełności wystarczą.
Chciałabym podziękować za nominacje do Liebster Award. Na prawdę to dla mnie wiele znaczy i kompletnie się tego nie spodziewałam. Jeszcze raz dziękuję bardzo serdecznie.;)

niedziela, 3 lutego 2013

rozdział 3


Każdy z nas codziennie sprawia wrażenie silnej osoby. To chyba nasza wrodzona cecha...Każdy z nas lubi udawać,że nic nie jest w stanie go złamać. Staramy się być silnymi w każdej sytuacji nie zważając na jej wagę. Udajemy.....Czy to na prawdę konieczne? Czy nie łatwiej po prostu być sobą? Czy nie lepiej czasem wypowiedzieć tych kilka słów,które cały czas zatrzymujemy w sobie? Czy nie lepiej po prostu być szczerym? Sądzimy,iż prawda jest najistotniejsza,ale nikt nie dostrzega tego,że sami często posługujemy się kłamstwem. Niedługo opowiem wszystko Cescowi i skończę z tajemnicami,które po prostu mnie niszczą. Najwyższy czas,aby przestać udawać i wkońcu być prawdziwym sobą. Jestem na to gotowa,nie chcę dalej brnąć w to kłamstwo.
 Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie na prawdę niezbyt dobrze. Od  zawsze byłam bardzo niezdarna i po prostu miałam  niesamowitego pecha. Chcąc powiesić firanki spadłam z drabiny. Poczułam ogromny ból w nodze. Wiedziałam,że nie poradzę sobie sama i muszę udać się do szpitala w celu założenia gipsu. Musiałam poprosić kogoś,aby pojechał ze mną do lekarza. Zadzwoniłam do Shakiry ,która oczywiście nie odbierała telefonu. Kolejny na mojej liście był Gerard,który również nie odpowiadał. Ku mojemu zaskoczeniu miałam tylko 3 numery znajomych z Barcelony.Trzecią osobą był Cesc.Musiałam zadzwonić,to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce lekko zaspany głos.
-Cześć Mer.-powiedział Cesc
-Mam prośbę,pierwszą i ostatnią. Czy mógłbyś zabrać mnie do szpitala?-spytałam
-Poczekaj ,będę za 5 minut.-odparł i następnie rozłączył się.
Po chwili w drzwiach mojego mieszkania pojawił się lekko zdyszany Cesc.
-Meredith wiesz jak mnie przestraszyłaś?Zdajesz sobie sprawę z tego jak się o Ciebie bałem? - Fabregas  usiadł obok mnie
-Cesc to Ty od razu się rozłączyłeś. Nawet nie zdążyłam powiedzieć Ci co się stało a ty już odłożyłeś słuchawkę.-wzruszyłam ramionami
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Pamiętaj Mer.-powiedział zdezorientowany pomocnik
-  Cesc nie chcialam Cię przestraszyć, na prawdę. Mógłbyś zawieźć mnie do lekarza ,bo chyba zrobilam sobie coś w nogę. Dzwoniłam do Shak i Gerarda ,ale nie odbierali. Nie miałam do kogo zadzwonić.-spojrzalam ku niemu .
 -Zawsze jestem wyjściem awaryjnym.- w tej chwili piłkarz posmutniał 
- Kiedyś byłeś pierwszą osobą do jakiej zadzwoniłabym w jakiejkolwiek sytuacji,ale wszystko się zmienia. -odparłam.
Fabregas wzial mnie na rece i skierowalismy sie w strone jego samochodu. Po chwili siedzialam juz na miejscu pasazera.
 - Meredith dlaczego nie chcesz abyśmy spróbowali jeszcze raz? Sama wiesz,że nie wszystko jest jeszcze stracone. Każdy dzień jest dla mnie walką o ponowne zdobycie twojego zaufania. Proszę ,daj mi szansę. Po raz ostatni. -Fabregas oderwal wzrok od kierownicy i spojrzał ku mnie .
 - Może po prostu do siebie nie pasujemy,nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie potrafię zaufać ci po raz drugi,nie po tym wszystkim. Kiedyś mówiłam ci, że trzeba walczyć ,myliłam się. Są rzeczy o które po prostu już nie można walczyć i to co było między nami jest taką właśnie rzeczą.-powiedziałam.
  W szpitalu spędzilismy jakieś 4 godziny.Oczywiście jak wcześniej przeczuwałam wyszłam z gabinetu z gipsem. Następnie udaliśmy się do mojego domu. Fabregas po raz kolejny wział mnie na ręce i postawił dopiero przed samymi drzwiami. 
- Dziekuję. -obdarzylam piłkarza delikatnym uśmiechem
-Nie ma za co . W zamian za to,że Cię zawiozłem moglibyśmy szczerze porozmawiać? Wczoraj słyszałem jak Isabel mówiła Gerardowi ,że Meredith nie chce,aby Cesc się o tym dowiedział. Mogłabyś mi to wytłumaczyć ?-spytał unosząc delikatnie brwi
 - Jestem zmęczona,porozmawiamy kiedy indziej . -odparłam lekko zdenerwowana
-Ile razy masz jeszcze zamiar uciekać? Ciągle mówisz o szczerości,a sama ukrywasz dużo rzeczy. -Fabregas uniosł delikatnie głos.
 -Z pewnoscią moje tajemnice nie mogą nawet w połowie dorównać twoim kłamstwom. Wieczorem  sypiasz z byle kim ,a w ciągu dnia chcesz odbudować to co było miedzy nami 2 lata temu. Nie uważasz tego za trochę dziwne ? Nigdy nie będę z tobą,nie po tym co przez ciebie przeszłam.-odparłam powstrzymując łzy, które coraz bardziej cisnęły się do moich oczu. . .
 -Myślisz,że jest mi łatwo codziennie patrzeć jak moi koledzy z drużyny próbują się do Ciebie zbliżyć? Codziennie uświadamiam sobie jak bardzo Cię kocham,a Ty ciągle mnie odpychasz.Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, że cię skrzywdziłem. -Fabregas wyszedł trzaskając przy tym drzwiami. .
Ta rozmowa sprawila,ze płakałam przez całą noc. Nie potrafię zrozumieć dlaczego cały czas stoję w miejscu. Nie potrafię zrozumieć tego ,że w dalszym ciągu coś ciągnie mnie do Cesca. Rano ubrałam się i poszłam do pracy. Dzisiejszy dzień zapowiadał się spokojnie ,gdyż miałam go spedzić tylko w swoim gabinecie.Wypełniając kolejny stos papierów leżących na biurko usłyszałam cichutki płacz zza drzwi. Postanowiłam wyjść z gabinetu i sprawdzić kto to był. Naprzeciw gabinetu ujrzałam małą dziewczynkę ,której oczka pełne były łez. Usiadłam obok niej i zobaczyłam,że z jej nóżki leci stróżka krwi.
- Hej. Jestem Meredith, a ty myszko? Pewnie boli Cię kolanko,może pójdziesz ze mną i zrobimy Ci opatrunek ?Zdaje mi się,że w szafce mam nawet schowane jakieś plasterki z Hello Kitty. -twarz dziewczynki błyskawicznie się rozpromieniła
-Ja jestem Lea. Pójdziemy po te plasterki ?-zapytała dziewczynka
Poszlysmy do gabinetu,przemyłam drobną ranę, a następnie nakleiłam na nią plaster
-Myszko dlaczego jesteś tutaj sama? Zgubiłas się? -spojrzałam ku niej
 - Przyszłam z wujkiem na trening i potem bawiliśmy sie w chowanego. Wujek powiedział ,że bedzie szukał. Schowałam się,ale on cały czas mnie nie znalazł. -zmartwiła się dziewczynka
-Zaraz poszukamy wujka,tylko musisz powiedzieć mi jak on się nazywa . -uśmiechnęłam się delikatnie .
-Wujek Cesc- odpowiedziała Lea i złapała mnie za rękę
Mogłam domyślić się,że będzie to właśnie on. Nie sądziłam,że komukolwiek przyjdzie do głowy zabawa w chowanego na Camp Nou,a jednak. Razem z Lea poszłyśmy na boisku .
 -Zobaczcie kogo wam przyprowadziłam. Zajmiecie się chwilkę naszą księżniczką,a Ty Fabregas mógłbyś na chwilę do mnie podejść.
Po chwili Cesc był tuż obok mnie ,a Lea bawiła się w najlepsze z resztą piłkarzy,którzy wyraźnie byli oczarowani małą dziewczynką.
-Czy zdajesz sobie sprawę z tego,że zgubiłeś dziecko ? Wiesz co stałoby się,gdyby nikt jej nie znalazł?! Bawić sie z małym dzieckiem na Camp Nou to na prawdę świetny pomysł. Chyba nie mogłeś wymyślić niczego lepszego. -powiedziałam rozwścieczona
-Raz zdarzyło mi się ją zgubić. Przecież nic takiego się nie stało. Znalazłaś ją . -uśmiechnął się Fabregas
-Może i lepiej,że jednak nie zostałeś wtedy ojcem . -wypaliłam
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego jakie zdanie wypowiedziałam przed chwilą. Cesc patrzył na mnie niedowierzając . Jak najszybciej opuściłam stadion i wróciłam  do domu . Późnym wieczorem usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna,że to Fabregas. Nagle moim oczom ukazała sie Zoey. Dziewczyna,z ktorą zdradził mnie Cesc.
-Meredith posłuchaj mnie tylko przez chwilę ,proszę. Twój chłopak był wtedy pijany,odprowadziłam go do domu bo gdyby został dłużej w klubie nie wiem co mogłoby sie stać. Próbowałam położyć go na łóżko,ale przewrociłam się na nie razem z Cesciem. Wiem,że brzmi to żałośnie,ale tak było . Miedzy nami do niczego nie doszło. On pewnie myśli, że Cię zdradził ,ale to nie prawda. Fabregas po prostu był tak pijany,że nie pamięta nic z tamtego wieczoru. On nawet nie mógłby cię zdradzić. Ciągle opowiadał o Tobie ,jak bardzo zmieniłaś jego życie i jak bardzo jesteś dla niego ważna. Przepraszam ,że mówię Ci o tym dopiero teraz ,ale wcześniej nie miałam twojego adresu.Szukałam Cię w Barcelonie,ale ktoś powiedział,że przeprowadziłaś się do Londynu.  Powinnam juz iść.Trzymaj się.-odparła Zoey
Nie dowierzałam słowom wypowiedzianym przez Zoey. Najdziwniejsze było to,że po prostu jej uwierzyłam. Cesc mówił,że nie mógłby mnie zdradzić,ale nie uwierzyłam mu. Wiem,że gdybym mu uwierzyła wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Teraz być może bylibyśmy szczęśliwą rodziną ? Muszę pogodzić się z tym,że pomimo tego,iż chcę wymazać Cesca z mojego życia ,on nigdy nie zniknie. Fabregas okazał się moim słabym punktem.Doszłam do wniosku,że Cesc jest osobą,która już na zawsze będzie dla mnie kimś istotnym.Nie wiem czy powinnam starać się o nim zapomnieć czy dać drugą szansę. Wiem,że czeka nas poważna rozmowa ,na którą nie jestem gotowa.Nie potrafię powiedzieć jak to wszystko się ułoży. Chciałabym wierzyć w to,że wszystko będzie dobrze,ale od jakiegoś czasu przestałam wierzyć w szczęśliwe zakończenia.
Każdy z nas ma jakieś słabości.Codziennie musimy się z nimi mierzyć,ale czy nie o to właśnie w tym wszystkim chodzi? Każdy dzień jest walką,walką o samego siebie.Nie zawsze nasza wojna może okazać się wygrana.Codziennie ulegamy i poddajemy się.Czy zastanawiałeś się kiedyś nad swoimi słabościami? Potrafisz je wymienić? A przede wszystkim czy starasz się z nimi walczyć?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam,ponieważ ten rozdział jest zdecydowanie najsłabszy ze wszystkich dotychczasowych. Strasznie trudno było mi go napisać,sama nie wiem dlaczego. Postanowiłam,że napiszę jeszcze 2 rozdziały oraz epilog. Po raz kolejny dziękuję za wszystkie komentarze. Co prawda spóźnione,ale jak najbardziej szczere życzenia urodzinowe dla Shakiry i Gerarda.;)