piątek, 8 marca 2013
rozdział 5
Ktoś powiedział kiedyś,iż walka jest wpisana w naszą egzystencję,ale czy na pewno ? Rywalizujemy już od najmłodszych lat,ale tak na prawdę niewielu osobom ta ciągła walka się podoba.Walczymy z innymi o wszystko i to dosłownie,nieważne czy jest to rzecz czy bliska nam osoba.Nawet wtedy,gdy powinniśmy się wycofać,nie robimy tego- walczymy dalej . Rywalizujemy z innymi m.in po to,aby zrealizować swoje marzenia,ale czy na prawdę warto? Czy czasem po prostu nie lepiej się poddać ? Czy warto walczyć o teoretycznie przegrane już sprawy? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania,pomimo tego,iż na prawdę chciałabym. Wiem,że walka wpisana jest w naturę niektórych ludzi,jedną z takich właśnie osób okazał się być Fabregas. On zawsze walczył i dziwne w tym wszystkim jest to,że zawsze wygrywał. Powtarzałam każdemu,że zawsze należy walczyć ,a sama wolałam się poddawać. W dalszym ciągu się poddaję. Wracając do Barcelony postanowiłam,iż nie pozwolę Cescowi zbliżyć się do siebie,ale prawda jest taka,że po raz kolejny powoli zaczynałam Mu ulegać. Nie wiem czy jestem gotowa na "nasz powrót". Jest tak wiele pytań ,na które nie potrafię odpowiedzieć,ale przecież nie ma ludzi wszechwiedzących ,prawda?
Po kilku dniach spędzonych w domku Shak i Geriego postanowiliśmy wrócić do Barcelony. Cały tydzień spędziliśmy na przygotowywaniu drużyny do meczu z ich odwiecznym rywalem -Realem Madryt.Gdy nadszedł dzień,w którym na boisku miały spotkać się drużyny w FC Barcelonie już od rana panował spokój i skupienie,które na prawdę rzadko spotkać można w tej drużynie . Mecz zakończył się przegraną Barcelony. Wchodząc do szatni na prawdę nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć piłkarzom. Wiedziałam,że bardzo chcieli wygrać,ale niestety nie udało się osiągnąć celu.
- Wiem jak bardzo boli Was ta porażka,ale każdemu zdarzają się pomyłki. Wszyscy popełniamy błędy ,przecież nikt nie jest nieomylny. Nie możecie załamywać się jednym przegranym meczem,to nic nie zmienia,w dalszym ciągu jesteście najlepsi.-usiadłam na jednej z ławek spoglądając na zawodników
- Ty nigdy tego nie zrozumiesz. Nie wiesz jak to jest przegrać w tak ważnym meczu. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to jest ,gdy zawiedzie się kibiców. Oni na Nas liczyli,a my tak po prostu przegraliśmy. -odparł Gerard .
-Gdybyście potrzebowali rozmowy jestem u siebie. Zostawię Was samych ,bo dzisiaj na pewno nic tutaj nie zdziałam.-wzruszyłam ramionami i udałam się do gabinetu.
Po kilku godzinach postanowiłam pójść do domu. Byłam zmęczona tym dniem i położyłam się spać. W środku nocy zadzwoniła do mnie Isabel,która oznajmiła mi,iż właśnie jedzie do szpitala. Poprosiła również,abym zaraz się w nim zjawiła. Po chwili przebrałam się i pojechałam do szpitala. W poczekalni dostrzegłam zdenerwowanego Gerarda oraz Fabregasa.
-Meredith wreszcie przyjechałaś. Wszystko z Nimi musi być ok,prawda? A co jeśli coś się tam stało?-Pique zaczął okropnie panikować
-Gerard uspokój się. Z Shak i dzieckiem na pewno jest dobrze,a poza tym poród może trwać bardzo długo. Nie denerwuj się tak. Wszystko będzie dobrze. -uśmiechnęłam się do niego
Po chwili w poczekalni można było dostrzec zbliżającego się ku nam lekarza.
-Dzień Dobry Panie Gerardzie. Zarówno Shakira jak i wasz synek czują się świetnie . Może Pan już do nich pójść.-oznajmił lekarz
Pique błyskawicznie udał się do sali Shak. Razem z Cesciem stwierdziliśmy,że damy trochę czasu młodym rodzicom na pobycie z malutkim Milanem.
-Mer jutro przyjeżdża Lea.Pomożesz mi ?-Fabregas spojrzał ku mnie z szerokim uśmiechem na twarzy
-Przecież już wcześniej Ci to obiecałam Cesc.-wzruszyłam ramionami
-Chciałbym,aby nasze życie ułożyło się tak jak u Gerarda i Isabel. -piłkarz spojrzał ku mnie
-Po prostu nie było to nam przeznaczone. Możemy pójść już zobaczyć Milana?-uśmiechnęłam się delikatnie i skierowałam się w stronę sali
Po chwili weszliśmy do pomieszczenia,w którym przebywała obecnie chyba najszczęśliwsza para na świecie wraz z ich małym szczęściem.
-Hej Shak. Jak się czujesz?-zapytałam,a następnie usiadłam obok niej
-Wcale nie jest źle .Wiesz,spodziewałam się czegoś gorszego.Chciałabyś potrzymać Milana?-odparła Kolumbijka
-Jasne,że tak.-uśmiechnęłam się i delikatnie wzięłam na ręcę malutkiego chłopczyka,który był po prostu śliczny
-Mer mamy do Ciebie pytanie. Chcieliśmy zapytać o to kilka miesięcy temu,ale nie byliśmy pewni,czy wrócisz jeszcze do Hiszpanii. Teraz wiemy,że na pewno szybko nie wyjedziesz. Chciałabyś zostać matką chrzestną Milana?-spytał Gerard
-Jestem totalnie zaskoczona. Oczywiście,że chciałabym być chrzestną .-uśmiechnęłam się do nich
-Ty i Cesc z pewnością będziecie świetnymi rodzicami chrzestnymi.-Isabel spojrzała ku mnie
-Już nie mogę się doczekać ,gdy będę grał z Milanem w piłkę i zabierał go na różne mecze.-odparł Fabregas
- Tylko pamiętaj ,że to ja jestem jego tatą .Kiedyś będziesz miał swoje dzieci.-zaśmiał się Gerard
-Będę już się zbierać. Shak odpoczywaj ,a Ty Gerard masz się nią dobrze opiekować. Jutro do Was wpadnę.-pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam
Będąc już w domu usłyszałam dzwoniący telefon,odebrałam i usłyszałam głos Jordiego.
-Cześć ,Meredith. Chciałabyś może dzisiaj wpaść na imprezę? Będzie chyba połowa drużyny z dziewczynami. -oznajmił Alba
- Właściwie to nie mam dzisiaj planów,więc przyjdę. -odparłam
-O 19 u mnie. Do zobaczenia. -piłkarz pożegnał się ,a następnie rozłączył
Około 18 usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Cesca.Nie wiedziałam dlaczego tutaj przyszedł.
-Alba powiedział ,że przyjdziesz na imprezę ,więc postanowiłem po Ciebie przyjechać. Ubieraj się,a ja poczekam w samochodzie.-Hiszpan spojrzał ku mnie oczekując mojej odpowiedzi
-Skoro już przyjechałeś to chyba nie będziesz czekał całej godziny w samochodzie. Proszę wejdź.Możesz się rozgościć,a ja pójdę się przygotować.-uśmiechnęłam się delikatnie
Gdy po jakiś 45 minutach byłam gotowa skierowałam się do salonu,w którym przebywał piłkarz.
-Możemy już jechać.-oznajmiłam
- Świetnie wyglądasz.-Fabregas uśmiechnął się łobuzersko
-Dziękuję. Chodźmy,bo zaraz się spóźnimy.-złapałam Go za rękę i pociągnęłam w stronę samochodu
Droga zajęła nam jakieś 10 minut. Drzwi otworzył nam Jordi,który wyraźnie zaskoczony był faktem,iż przyjechaliśmy razem .
-Wejdźcie,zapraszam. -uśmiechnął się piłkarz
Po jakiejś godzinie w kuchni dostrzegłam siostrę Cesca. Gdy jeszcze byliśmy parą przyjaźniłam się z Carlotą ,lecz niestety po rozstaniu nasz kontakt troszeczkę się urwał. Brakowało mi naszych rozmów,które nieraz poprawiały mi humor.
-Cześć Meredith.-usłyszałam jej głos
-Hej.Strasznie długo Cię nie widziałam. Stęskniłam się .-delikatnie przytuliłam brunetkę
- Mer wyjdziemy na dwór ?-zapytała
-Oczywiście.-odparłam
Wyszłyśmy na taras,usiadłyśmy na ławce ,a po chwili zaczęłyśmy rozmowę.
-Mer wiem,że pewnie nie chcesz powiedzieć mi dlaczego się rozstaliście,ale powiedz mi dlaczego nie dałaś szansy Cescowi na to,aby wszystko Ci wytłumaczył?-Carlota uniosła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź
-Chciałam zacząć wszystko od nowa. Zoey powiedziała mi,że Cesc mnie zdradził-uwierzyłam. Tego dnia wróciłam szybciej z pracy i zobaczyłam Go z inną. Już od jakiegoś czasu nic się nam nie układało,a ta zdrada uświadomiła mi,że oboje męczymy się w tym związku. Dopiero niedawno Zoey przyszła do mnie i oznajmiła ,że Cesc wcale z nią nie spał. Gdyby nasze uczucie było mocniejsze może wszystko potoczyłoby się inaczej,ale jak sama widzisz to co do siebie czuliśmy nie wystarczało. Po prostu nie jesteśmy sobie przeznaczeni. -odwróciłam wzrok
-Meredith czy Ty w ogóle słyszysz co mówisz? Chyba sama w to nie wierzysz. Gdy byliście razem byliście najbardziej pasującą do siebie parą jaką kiedykolwiek znałam. Po waszym rozstaniu Cesc nie mógł się pozbierać.Zawsze byłaś obecna we wszystkim co robił. Mer musicie spróbować jeszcze raz ,przecież widać gołym okiem,że się kochacie. Nie zmarnujcie tego co Was łączy. -Hiszpanka spojrzała ku mnie
-Myślisz,że to wszystko jest takie łatwe? Cały czas myślę o tym,że gdyby nie to nasze nieporozumienie moglibyśmy teraz być rodzicami. Gdy jestem z Cesciem cały czas myślę o naszym dziecku,które nie urodziło się dlatego,że nie potrafiliśmy się dogadać. Trudno jest żyć z tak ogromnymi wyrzutami sumienia.-po moim policzku spłynęła łza
- Poradzicie sobie z tym. Cesc też nie może się pogodzić z tym,że nie macie dziecka. On cały czas obwinia się ,że to przez Niego miałaś wypadek.Mer obiecaj mi,że przynajmniej spróbujecie odbudować waszą miłość,proszę .-Carlota po raz kolejny spojrzała ku mnie
-Chciałabym Ci to obiecać,ale niestety nie mogę. Nie wiem czy jesteśmy gotowi na powrót do tamtego życia. -odparłam,a następnie udałam się do salonu
Pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam do domu. Po raz kolejny usłyszałam dzwonek do drzwi i po raz drugi był to Cesc.
-Meredith proszę wysłuchaj mnie uważnie.Próbowałem zmienić to wszystko . Próbowałem udowodnić Ci,że możemy wszystko naprawić. Próbowałem walczyć. Próbowałem Cię nie tracić. Teraz wiem,że zbyt mocno Cię zraniłem. Chcę ,abyś była szczęśliwa. Niekoniecznie ze mną,ale pamiętaj,że zawsze będę Cię kochał. Daję Ci szansę na ułożenie sobie życia beze mnie. Jestem pewien ,że Ci się uda.W przyszłym tygodniu wracam do Londynu. Chciałbym,abyś wreszcie była szczęśliwa. -w oczach Cesca mogłam zauważyć łzy
Chciałam coś powiedzieć,ale nie potrafiłam. Nie spodziewałam się tego. Patrzyłam w jego oczy i po chwili poczułam pocałunek na moich wargach. Gdy Cesc wyszedł zaczęłam po prostu płakać.
Popełniamy wiele błędów. Pozwalamy odejść tak bardzo ważnym dla nas osobom,pomimo tego ,że czasem mamy możliwość na zatrzymanie jej. Nie potrafimy wypowiedzieć tych kilku słów. Słów,które zmieniłyby dosłownie wszystko. Chcemy otrzymywać wiele szans od losu,ale czy powinniśmy je dostawać? Przecież i tak prawie nikt ich nie wykorzystuje. A może tym razem to my będziemy tymi osobami,które dadzą drugą szansę? Pozwolić komuś odejść czy walczyć o kogoś tak mocno jak ten ktoś walczył kiedyś o nas ? Decyzja należy tylko i wyłącznie do nas.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po raz kolejny przepraszam za to,że czekałyście na rozdział jakieś 3 tygodnie. Brak czasu i brak weny to jakaś masakra. Dziękuję za to,że komentujecie i odwiedzacie tego bloga. W najbliższym czasie postaram się dodać epilog. Buziaki ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oh, to bylo cudowne. Ale nie moze sie tak bezsensownie skonczyc ! Cesc nie moze tak po prostu wyjechac... oni musza byc razem, nie ma innej opcji. No i dlaczego juz epilog? Mialo byc jeszcze kilka rozdzialow... czekam z niecierpliwoscia.
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam na 7 rozdzial na estar-conmigo i na prolog na tu-me-ayudas. Pozdrawiam i zycze weny!;**
On kocha ją, ona kocha jego więc dlaczego nie mogą być razem? Gołym okiem widać, że są sobie przeznaczeni. Nie mogą po raz kolejny się stracić. Niech Cesc się opamięta i ostatecznie o nią zawalczy. Nie może w takim momencie się poddać i wyjechać. Szkoda, że to jeszcze tylko epilog przed nami, wiesz dobrze jak kocham to opowiadanie! Mam nadzieję, ze zakończy się szczęśliwie dla Meredith i Cesca. Rozdział fantastyczny!
OdpowiedzUsuńPS: Nadal mam nadzieję, że zaczniesz pisać coś nowego :)
Buziaki ;***
Muszą być razem. Cesc tyle o nią walczył, a teraz się poddaje? Niech się weźmie w garść. Widać, że się kochają, ale tak to juz bywa, że czasem nie dajemy szans miłości, choć bardzo jej pragniemy. Pozdrawiam ciepło i czekam na epilog, choć nie ukrywam, że liczę, że zaczniesz pisać coś nowego :)
OdpowiedzUsuńCesc mnie zaskoczył, negatywnie i jednoczesnie pozytywnie. Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, że dla Cesca szczęscie Mer jest najważniejsze, czy płakać, bo się poddaje. Tak szczerze mówiąc, to mam ochotę przywalić jednemu i drugiemu, może w końcu otworzą im sie oczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
/zraniona-za-mlodu/
/utworzymy-pelnie/
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży! On nie może sobie po prostu tak wyjechać do Londynu, to nie może się tak skończyć!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, kochaniutka :*
+ u mnie również nowość, zapraszam :)
Cesc jaka ANGLIA :O Pozytywnie zaskoczona rozdziałem, czekam na więcej! :]
OdpowiedzUsuńto już koniec ? mam nadzieje że nie czekam na kolejny rozdział możesz tylko powiedziec kiedy by tak był ? czekam na odpowiedz
OdpowiedzUsuńOstatni rozdział pojawi się tak około końca marca lub na początku kwietnia. Nie jestem pewna,ale chciałabym już zaczynać kwiecień ze skończonym opowiadaniem;)
UsuńMam też świadomość,że niektóre z Was czekają na epilog więc postaram się szybko go napisać.
ok to czekam na ostatni rozdział i epilog papa pozdrawiam
Usuńdziesiątka, na zraniona-za-mlodu.blogspot.com ;D
OdpowiedzUsuńjedynka na utworzymy-pelnie.blogspot.com
zapraszam ;D
Bardzo wzruszyła mnie postawa Cesca. Berdzo ładnie opisałaś tą scenę. Ale wróćmy do Fabsa. Widać, że zależy mu na szczęściu Meredith. Jednak mimo wszystko mam nadzieję, że jakoś im się ułoży.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, wiesz ? :)
Czekam z niecierpliwością na epilog i zapraszam także do siebie -> till-death-do-us-part.blogspot.com
Całusy :*
Zapraszamy do polubienia fanpage na facebooku Dupeczki Z Arsenalu :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/pages/Dupeczki-Z-Arsenalu/114805212042771
jak to? Fabregas nie może teraz tak po prostu wyjechać. ja nie pozwalam! ;> niech walczy o Mer.
OdpowiedzUsuńinformuj mnie o nn :*
przy okazji zapraszam do siebie
http://deutsch-herz.blogspot.com/
pozdrawiam.
ciekawie <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://kocha-sie-zanic.blogspot.com/
Epilog? Przepraszam, ale że Epilog? 5 rozdziałów i epilog? Owszem marny ze mnie ostatnio był kibic. Zaraz nadrobię te ostatnie rozdziały. PRzepraszam, naprawdę,
OdpowiedzUsuńAle również mam informację - teraz kiedy znowu jestem - zapraszam na 1 rozdział na pepita-cruz.blogspot.com oraz na 4 rozdział na una-manana.blogspot.com
Buziaki :*
Szkoda, szkoda, że tak bardzo nie mogą do siebie dotrzeć, przecież oni obydwoje za sobą szaleją, a udają konsekwentnie, że nic do siebie nie czują. Może to, że zostali rodzicami chrzestnymi Milana pomoże im w jakiś sposób? Mam nadzieję. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]
Zapraszam na mojego nowego bloga! ;D
OdpowiedzUsuńhttp://moja-historia-sf.blogspot.com/
zraniona-za-mlodu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńutworzymy-pelnie.blogspot.com
zapraszam ;d
Nowy na http://once-fcb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń