zapraszam na coś nowego w moim wykonaniu. historia będzie nowa, a kto jest jej głównymi bohaterami możecie przekonać się na http://closed-for-love.blogspot.com/
buziaki
sobota, 16 listopada 2013
sobota, 23 marca 2013
epilog
W naszym życiu poznajemy wiele osób. Każda z nich czegoś nas uczy. Gdy coraz bardziej zbliżamy się do kogoś coraz trudniej przychodzi nam się z nim rozstać- to takie oczywiste,prawda?Zawsze myślałam,że ktoś u góry decyduje o tym czy dana osoba zagości w naszym życiu na dłużej czy tylko odegra w nim mały epizod.Teraz wiem,że to my możemy o tym decydować. To właśnie my możemy zatrzymać bliską nam osobę,ale czy kiedykolwiek próbujemy to robić? Zazwyczaj poddajemy się już na starcie ,bo przecież nasza duma nie pozwala nam na to.Nie lubimy zatrzymywać przy sobie osób pomimo tego ,iż nie wyobrażamy sobie życia bez nich. Czasem w naszym życiu pojawiają się osoby,które kochamy i które o nas walczą. Może ciężko nam się do tego przyznać,ale lubimy gdy ktoś o nas walczy. Druga osoba stara się,ale my i tak nie potrafimy a może nawet nie chcemy dać drugiej szansy.Nie wiem czy byłabym w stanie walczyć o miłość w sposób jaki robił to Cesc. Nie wiem czy byłabym w stanie to wszystko znieść. Nie wiem czy ktokolwiek byłby w stanie znieść sposób w jaki Go traktowałam. Twierdzenie ,iż człowieka docenia się dopiero po jego odejściu jest niezwykle prawdziwe. To właśnie wtedy,gdy Cesc powiedział,że wyjeżdża zrozumiałam,że powinnam dać nam szansę.Zastanawiałam się nad tym na prawdę bardzo długo. Właśnie dzisiaj przyszedł dzień,w którym Cesc po raz kolejny miał opuścić Barcelonę. Tym razem powodem jego wyjazdu z pewnością byłam ja. Fabregas już od kilku dni nie przychodził na treningi,czasem Gerard coś o nim wspomniał i właściwie tylko dzięki niemu wiedziałam,że dzisiaj wyjeżdża. Shakira codziennie do mnie dzwoniła lub przychodziła i godzinami mówiła o tym jak świetną parą tworzyłam razem z piłkarzem.Tym razem gdy do drzwi zadzwonił dzwonek od razu wiedziałam,że to właśnie Kolumbijka postanowiła mnie odwiedzić.
-Cześć Meredith. Jestem już o wiele starsza i zdecydowanie bardziej doświadczona więc posłuchaj mnie uważnie.-piosenkarka usiadła na kanapie spoglądając na mnie
-Nie Shak,to wszystko jest już dla mnie śmieszne.Ciągle mieszacie się w moje sprawy. Może pozwólcie mi wreszcie decydować o moim życiu. Mam dosyć ciągłych porad dotyczących mojego życia. Może jesteś bardziej doświadczona,ale z pewnością nie przeżyłaś tego co ja. Nigdy nie straciłaś dziecka i nie wiesz jak to jest ,gdy przez 2 lata myślisz,że osoba ,która była dla Ciebie wszystkim po prostu Cię zdradziła.Nie wiesz również jak to jest ,gdy zdrada okazała się być tylko zwykłą plotką. Po prostu tego nie wiesz,więc proszę nie mów mi co mam robić. - odparłam zdenerwowana
-Z pewnością nie wiem jak czułaś się w takich sytuacjach i wiem,że nie było Ci łatwo,ale wiem,że Cescowi też nie było lekko. Cesc starał się odzyskać Waszą miłość,ale Ty po prostu mu na to nie pozwoliłaś . Okłamujesz samą siebie. Mówisz,że nie chcesz ,aby był częścią Twojego życia,a teraz gdy zrozumiałaś ,że On może odejść po prostu nie wiesz co masz robić.Kochasz Go,ale nie przyznasz się do tego,bo gdybyś to zrobiła musiałabyś przyznać się do błędu ,a Ty nienawidzisz tego robić. -Shakira spojrzała na mnie ,a potem wyszła trzaskając przy tym drzwiami
W mojej głowie kłębiły się setki myśli. Co powinnam zrobić? Czy dać Cescowi po prostu odejść czy może próbować Go zatrzymać? Trudno jest zostawić za sobą naszą przeszłość,ale może czasem warto to zrobić,aby móc zacząć kolejny rozdział.Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.Odebrałam i usłyszałam głos Alby.
-Mer mogę do Ciebie wpaść? Przyniosę coś do picia i pogadamy co? Pokłóciłem się z dziewczyną.-odparł Jordi
-Oczywiście,że możesz.Czekam,pa.-pożegnałam się i następnie odłożyłam słuchawkę.
Po chwili w moim mieszkaniu pojawił się Alba.Usiedliśmy na dywanie i zaczeliśmy nasza rozmowę.
-No więc opowiadaj . Co się stało?-uniosłam brwi w oczekiwaniu na odpowiedź
-Mer ja na prawdę nie wiem co robię źle. Znowu nam poszło o piłkę.Zawsze się o to kłócimy. Sophie uważa,że cały swój czas poświęcam na grę w piłkę ,a dla niej nie mam czasu.-Jordi spojrzał ku mnie
-Powinniście szczerze pogadać, Sophie ma prawo tak się czuć. Rozumiem ją. Gdy byłam z Cesciem też czułam jakby piłka była ważniejsza ode mnie. Musisz dać twojej dziewczynie do zrozumienia,że to właśnie ona jest dla Ciebie najważniejsza. Nie zmarnujcie tego co Was łączy .Pogadajcie,wszystko na pewno się ułoży.-uśmiechnęłam się delikatnie
-Spróbuję,dzięki. A Ty jak sobie z tym wszystkim radzisz?-chłopak po raz kolejny skierował wzrok na mnie
-Każdy mnie poucza.Mówi co mam robić,a ja jestem rozdarta . Po prostu nie wiem co mam robić. -oparłam głowę na jego ramieniu
-Mer jeśli Go kochasz to musisz Mu o tym powiedzieć. Cesc wyjeżdża za 3 godziny. Masz trochę czasu. Ja będę już spadał. Pogadam i przeproszę Sophie. Dziękuję za wszystko i pamiętaj,że niezależnie od tego jaką decyzję podejmiesz zawsze będziesz mogła na mnie liczyć.-Jordi przytulił mnie,a następnie wyszedł.
Nie wiem co powinnam zrobić. Nie wiem czy warto zaryzykować. W tym momencie chyba nic nie wiem. Niczego nie jestem pewna,chociaż wiem jedno. Cały czas o Nim myślę,a to oznacza ,iż nie pogodziłam się z jego odejściem. Po kilkunastu minutach wybiegłam z domu i pobiegłam w stronę domu Fabregasa z myślą,że może nie wszystko jeszcze stracone. Zapukałam do drzwi,ale nikt ich nie otwierał. Czekałam pół godziny i udałam się do domu. Podjęłam decyzję zbyt późno . Zbyt późno zdałam sobie sprawę ,że kocham Cesca. Gdy już próbujemy wziąć sprawy w swoje ręce zazwyczaj nic nam nie wychodzi. Z moich oczu popłynęły łzy. Miałam już dość udawania ,że nie zależy mi na Fabregasie. Chciałabym wszystko jeszcze odwrócić,cofnąć czas. Po chwili do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam i zobaczyłam byłego zawodnika Arsenalu.
-Cesc dlaczego nie jesteś w Londynie?-spojrzałam ku niemu
-Mer wiem ,że byłaś u mnie. Nie potrafiłem wyjechać.-Cesc pogładził mój policzek
-Przepraszam. Chciałam żyć bez Ciebie. Próbowałam Cię nie kochać.Próbowałam Cię nie potrzebować,ale nie potrafię.Zostań w Barcelonie. Kocham Cię Cesc. -spojrzałam w Jego oczy
-Jesteś dla mnie najważniejsza. Nie wyobrażam sobie tego,że miałoby Cię zabraknąć obok mnie. Tak bardzo Cię kocham Mer. Nie wiem co przyniosą Nam kolejne dni,ale wiem,że gdy będziemy razem nic złego się nie stanie. -Cesc pocałował mnie w czoło
Nie wiem jak potoczy się nasze życie,ale wiem,że wreszcie mamy szansę na to,aby je ułożyć. Oboje popełniliśmy błędy,które oddaliły nas od siebie,ale może warto spróbować po raz drugi. Może dzięki tej szansie będziemy szczęśliwi?Może ta jedna decyzja odwróci nasze życie do góry nogami? Razem z Cesciem mamy nadzieję,że tym razem wszystko wyjdzie po naszej myśli. Czasem warto podjąć ryzyko,bo może właśnie tym razem będzie ono podjęte właściwie? Nadzieja pozwala mi dalej tkwić w przekonaniu,iż prawdziwa miłość się nie kończy.Ona pomimo upadku zostaje i czasem pozwala na to,aby całkowicie ją odbudować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Opowiadanie dobiegło końca. Nie wiedziałam jak zakończyć to opowiadanie,ale postanowiłam dać im szansę. Właśnie tym opowiadaniem chciałam wyrazić to,że nigdy nie należy skreślać człowieka.Zawsze należy dać mu szansę ,bo przecież każdemu zdarzają się błędy. Mam nadzieję,że w jakimś stopniu udało mi się zrealizować to przesłanie.
Chciałabym bardzo mocno podziękować za to,że czytałyście opowiadanie i dodawałyście mi otuchy. Nie wiem czy byłabym w stanie dokończyć to opowiadanie bez Waszych opinii,które na prawdę podtrzymywały mnie na duchu. To właśnie Wy dałyście mi ogromne wsparcie. Wsparcie,którego zupełnie się nie spodziewałam. Zakładając bloga nawet nie marzyłam o tym,że będziecie go czytać i pozostawiać tak wiele komentarzy. Jesteście po prostu niesamowite. Dziękuję ,dziękuję,dziękuję.
Może za jakiś czas zacznę kolejne opowiadanie ,chociaż nie obiecuję. Mam kilka pomysłów i może któryś z nich uda mi się rozwinąć.
Jeszcze raz ogromnie dziękuję za Waszą obecność i wsparcie .
Buziaki
piątek, 8 marca 2013
rozdział 5
Ktoś powiedział kiedyś,iż walka jest wpisana w naszą egzystencję,ale czy na pewno ? Rywalizujemy już od najmłodszych lat,ale tak na prawdę niewielu osobom ta ciągła walka się podoba.Walczymy z innymi o wszystko i to dosłownie,nieważne czy jest to rzecz czy bliska nam osoba.Nawet wtedy,gdy powinniśmy się wycofać,nie robimy tego- walczymy dalej . Rywalizujemy z innymi m.in po to,aby zrealizować swoje marzenia,ale czy na prawdę warto? Czy czasem po prostu nie lepiej się poddać ? Czy warto walczyć o teoretycznie przegrane już sprawy? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania,pomimo tego,iż na prawdę chciałabym. Wiem,że walka wpisana jest w naturę niektórych ludzi,jedną z takich właśnie osób okazał się być Fabregas. On zawsze walczył i dziwne w tym wszystkim jest to,że zawsze wygrywał. Powtarzałam każdemu,że zawsze należy walczyć ,a sama wolałam się poddawać. W dalszym ciągu się poddaję. Wracając do Barcelony postanowiłam,iż nie pozwolę Cescowi zbliżyć się do siebie,ale prawda jest taka,że po raz kolejny powoli zaczynałam Mu ulegać. Nie wiem czy jestem gotowa na "nasz powrót". Jest tak wiele pytań ,na które nie potrafię odpowiedzieć,ale przecież nie ma ludzi wszechwiedzących ,prawda?
Po kilku dniach spędzonych w domku Shak i Geriego postanowiliśmy wrócić do Barcelony. Cały tydzień spędziliśmy na przygotowywaniu drużyny do meczu z ich odwiecznym rywalem -Realem Madryt.Gdy nadszedł dzień,w którym na boisku miały spotkać się drużyny w FC Barcelonie już od rana panował spokój i skupienie,które na prawdę rzadko spotkać można w tej drużynie . Mecz zakończył się przegraną Barcelony. Wchodząc do szatni na prawdę nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć piłkarzom. Wiedziałam,że bardzo chcieli wygrać,ale niestety nie udało się osiągnąć celu.
- Wiem jak bardzo boli Was ta porażka,ale każdemu zdarzają się pomyłki. Wszyscy popełniamy błędy ,przecież nikt nie jest nieomylny. Nie możecie załamywać się jednym przegranym meczem,to nic nie zmienia,w dalszym ciągu jesteście najlepsi.-usiadłam na jednej z ławek spoglądając na zawodników
- Ty nigdy tego nie zrozumiesz. Nie wiesz jak to jest przegrać w tak ważnym meczu. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to jest ,gdy zawiedzie się kibiców. Oni na Nas liczyli,a my tak po prostu przegraliśmy. -odparł Gerard .
-Gdybyście potrzebowali rozmowy jestem u siebie. Zostawię Was samych ,bo dzisiaj na pewno nic tutaj nie zdziałam.-wzruszyłam ramionami i udałam się do gabinetu.
Po kilku godzinach postanowiłam pójść do domu. Byłam zmęczona tym dniem i położyłam się spać. W środku nocy zadzwoniła do mnie Isabel,która oznajmiła mi,iż właśnie jedzie do szpitala. Poprosiła również,abym zaraz się w nim zjawiła. Po chwili przebrałam się i pojechałam do szpitala. W poczekalni dostrzegłam zdenerwowanego Gerarda oraz Fabregasa.
-Meredith wreszcie przyjechałaś. Wszystko z Nimi musi być ok,prawda? A co jeśli coś się tam stało?-Pique zaczął okropnie panikować
-Gerard uspokój się. Z Shak i dzieckiem na pewno jest dobrze,a poza tym poród może trwać bardzo długo. Nie denerwuj się tak. Wszystko będzie dobrze. -uśmiechnęłam się do niego
Po chwili w poczekalni można było dostrzec zbliżającego się ku nam lekarza.
-Dzień Dobry Panie Gerardzie. Zarówno Shakira jak i wasz synek czują się świetnie . Może Pan już do nich pójść.-oznajmił lekarz
Pique błyskawicznie udał się do sali Shak. Razem z Cesciem stwierdziliśmy,że damy trochę czasu młodym rodzicom na pobycie z malutkim Milanem.
-Mer jutro przyjeżdża Lea.Pomożesz mi ?-Fabregas spojrzał ku mnie z szerokim uśmiechem na twarzy
-Przecież już wcześniej Ci to obiecałam Cesc.-wzruszyłam ramionami
-Chciałbym,aby nasze życie ułożyło się tak jak u Gerarda i Isabel. -piłkarz spojrzał ku mnie
-Po prostu nie było to nam przeznaczone. Możemy pójść już zobaczyć Milana?-uśmiechnęłam się delikatnie i skierowałam się w stronę sali
Po chwili weszliśmy do pomieszczenia,w którym przebywała obecnie chyba najszczęśliwsza para na świecie wraz z ich małym szczęściem.
-Hej Shak. Jak się czujesz?-zapytałam,a następnie usiadłam obok niej
-Wcale nie jest źle .Wiesz,spodziewałam się czegoś gorszego.Chciałabyś potrzymać Milana?-odparła Kolumbijka
-Jasne,że tak.-uśmiechnęłam się i delikatnie wzięłam na ręcę malutkiego chłopczyka,który był po prostu śliczny
-Mer mamy do Ciebie pytanie. Chcieliśmy zapytać o to kilka miesięcy temu,ale nie byliśmy pewni,czy wrócisz jeszcze do Hiszpanii. Teraz wiemy,że na pewno szybko nie wyjedziesz. Chciałabyś zostać matką chrzestną Milana?-spytał Gerard
-Jestem totalnie zaskoczona. Oczywiście,że chciałabym być chrzestną .-uśmiechnęłam się do nich
-Ty i Cesc z pewnością będziecie świetnymi rodzicami chrzestnymi.-Isabel spojrzała ku mnie
-Już nie mogę się doczekać ,gdy będę grał z Milanem w piłkę i zabierał go na różne mecze.-odparł Fabregas
- Tylko pamiętaj ,że to ja jestem jego tatą .Kiedyś będziesz miał swoje dzieci.-zaśmiał się Gerard
-Będę już się zbierać. Shak odpoczywaj ,a Ty Gerard masz się nią dobrze opiekować. Jutro do Was wpadnę.-pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam
Będąc już w domu usłyszałam dzwoniący telefon,odebrałam i usłyszałam głos Jordiego.
-Cześć ,Meredith. Chciałabyś może dzisiaj wpaść na imprezę? Będzie chyba połowa drużyny z dziewczynami. -oznajmił Alba
- Właściwie to nie mam dzisiaj planów,więc przyjdę. -odparłam
-O 19 u mnie. Do zobaczenia. -piłkarz pożegnał się ,a następnie rozłączył
Około 18 usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Cesca.Nie wiedziałam dlaczego tutaj przyszedł.
-Alba powiedział ,że przyjdziesz na imprezę ,więc postanowiłem po Ciebie przyjechać. Ubieraj się,a ja poczekam w samochodzie.-Hiszpan spojrzał ku mnie oczekując mojej odpowiedzi
-Skoro już przyjechałeś to chyba nie będziesz czekał całej godziny w samochodzie. Proszę wejdź.Możesz się rozgościć,a ja pójdę się przygotować.-uśmiechnęłam się delikatnie
Gdy po jakiś 45 minutach byłam gotowa skierowałam się do salonu,w którym przebywał piłkarz.
-Możemy już jechać.-oznajmiłam
- Świetnie wyglądasz.-Fabregas uśmiechnął się łobuzersko
-Dziękuję. Chodźmy,bo zaraz się spóźnimy.-złapałam Go za rękę i pociągnęłam w stronę samochodu
Droga zajęła nam jakieś 10 minut. Drzwi otworzył nam Jordi,który wyraźnie zaskoczony był faktem,iż przyjechaliśmy razem .
-Wejdźcie,zapraszam. -uśmiechnął się piłkarz
Po jakiejś godzinie w kuchni dostrzegłam siostrę Cesca. Gdy jeszcze byliśmy parą przyjaźniłam się z Carlotą ,lecz niestety po rozstaniu nasz kontakt troszeczkę się urwał. Brakowało mi naszych rozmów,które nieraz poprawiały mi humor.
-Cześć Meredith.-usłyszałam jej głos
-Hej.Strasznie długo Cię nie widziałam. Stęskniłam się .-delikatnie przytuliłam brunetkę
- Mer wyjdziemy na dwór ?-zapytała
-Oczywiście.-odparłam
Wyszłyśmy na taras,usiadłyśmy na ławce ,a po chwili zaczęłyśmy rozmowę.
-Mer wiem,że pewnie nie chcesz powiedzieć mi dlaczego się rozstaliście,ale powiedz mi dlaczego nie dałaś szansy Cescowi na to,aby wszystko Ci wytłumaczył?-Carlota uniosła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź
-Chciałam zacząć wszystko od nowa. Zoey powiedziała mi,że Cesc mnie zdradził-uwierzyłam. Tego dnia wróciłam szybciej z pracy i zobaczyłam Go z inną. Już od jakiegoś czasu nic się nam nie układało,a ta zdrada uświadomiła mi,że oboje męczymy się w tym związku. Dopiero niedawno Zoey przyszła do mnie i oznajmiła ,że Cesc wcale z nią nie spał. Gdyby nasze uczucie było mocniejsze może wszystko potoczyłoby się inaczej,ale jak sama widzisz to co do siebie czuliśmy nie wystarczało. Po prostu nie jesteśmy sobie przeznaczeni. -odwróciłam wzrok
-Meredith czy Ty w ogóle słyszysz co mówisz? Chyba sama w to nie wierzysz. Gdy byliście razem byliście najbardziej pasującą do siebie parą jaką kiedykolwiek znałam. Po waszym rozstaniu Cesc nie mógł się pozbierać.Zawsze byłaś obecna we wszystkim co robił. Mer musicie spróbować jeszcze raz ,przecież widać gołym okiem,że się kochacie. Nie zmarnujcie tego co Was łączy. -Hiszpanka spojrzała ku mnie
-Myślisz,że to wszystko jest takie łatwe? Cały czas myślę o tym,że gdyby nie to nasze nieporozumienie moglibyśmy teraz być rodzicami. Gdy jestem z Cesciem cały czas myślę o naszym dziecku,które nie urodziło się dlatego,że nie potrafiliśmy się dogadać. Trudno jest żyć z tak ogromnymi wyrzutami sumienia.-po moim policzku spłynęła łza
- Poradzicie sobie z tym. Cesc też nie może się pogodzić z tym,że nie macie dziecka. On cały czas obwinia się ,że to przez Niego miałaś wypadek.Mer obiecaj mi,że przynajmniej spróbujecie odbudować waszą miłość,proszę .-Carlota po raz kolejny spojrzała ku mnie
-Chciałabym Ci to obiecać,ale niestety nie mogę. Nie wiem czy jesteśmy gotowi na powrót do tamtego życia. -odparłam,a następnie udałam się do salonu
Pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam do domu. Po raz kolejny usłyszałam dzwonek do drzwi i po raz drugi był to Cesc.
-Meredith proszę wysłuchaj mnie uważnie.Próbowałem zmienić to wszystko . Próbowałem udowodnić Ci,że możemy wszystko naprawić. Próbowałem walczyć. Próbowałem Cię nie tracić. Teraz wiem,że zbyt mocno Cię zraniłem. Chcę ,abyś była szczęśliwa. Niekoniecznie ze mną,ale pamiętaj,że zawsze będę Cię kochał. Daję Ci szansę na ułożenie sobie życia beze mnie. Jestem pewien ,że Ci się uda.W przyszłym tygodniu wracam do Londynu. Chciałbym,abyś wreszcie była szczęśliwa. -w oczach Cesca mogłam zauważyć łzy
Chciałam coś powiedzieć,ale nie potrafiłam. Nie spodziewałam się tego. Patrzyłam w jego oczy i po chwili poczułam pocałunek na moich wargach. Gdy Cesc wyszedł zaczęłam po prostu płakać.
Popełniamy wiele błędów. Pozwalamy odejść tak bardzo ważnym dla nas osobom,pomimo tego ,że czasem mamy możliwość na zatrzymanie jej. Nie potrafimy wypowiedzieć tych kilku słów. Słów,które zmieniłyby dosłownie wszystko. Chcemy otrzymywać wiele szans od losu,ale czy powinniśmy je dostawać? Przecież i tak prawie nikt ich nie wykorzystuje. A może tym razem to my będziemy tymi osobami,które dadzą drugą szansę? Pozwolić komuś odejść czy walczyć o kogoś tak mocno jak ten ktoś walczył kiedyś o nas ? Decyzja należy tylko i wyłącznie do nas.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po raz kolejny przepraszam za to,że czekałyście na rozdział jakieś 3 tygodnie. Brak czasu i brak weny to jakaś masakra. Dziękuję za to,że komentujecie i odwiedzacie tego bloga. W najbliższym czasie postaram się dodać epilog. Buziaki ;)
poniedziałek, 18 lutego 2013
rozdział 4
Rzeczą,której uczymy się już od najmłodszych lat jest komunikacja. Dziwne,prawda? Uczymy się porozumiewać się z innymi ludźmi od małego,a dalej są momenty,w których uciekamy od rozmowy. Nie lubimy poruszać bolesnych dla nas tematów. Nie potrafimy przełamać się i szczerze porozmawiać. Nawet nie zdajemy sobie sprawy,że brak komunikacji sprawia,iż oddalamy się od bliskich nam osób.Do poważnej rozmowy chcielibyśmy się przygotować,ale zazwyczaj po prostu nie mamy takiej możliwości. Nawet jeżeli dostaniemy chwilę czasu,aby ułożyć sobie w głowie to co chcemy powiedzieć nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak potoczy się rozmowa.
Miałam całą noc na to,aby zastanowić się co powiem Cescowi. Wiedziałam ,że czeka nas bardzo trudna zarówno dla niego jak i dla mnie rozmowa. Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Lekko zaspana odebrałam telefon.
-Mer chyba nadszedł czas na to,aby wreszcie porozmawiać. Moglibyśmy się dzisiaj spotkać?-usłyszałam głos lekko zdenerwowanego Fabregasa
-Jeśli możesz to przyjedź do mnie.- odpowiedziałam
-Będę za kilkanaście minut.-odparł Cesc,który następnie się rozłączył
Wychodząc z łazienki, usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Proszę wejdź.-krzyknęłam
-Cześć.-piłkarz przywitał się ,a potem usiadł na kanapie
-Hej.-odparłam i usiadłam obok niego
-Meredith nie mogę dojść do siebie po tym ,o czym powiedziałaś mi wczoraj. Dlaczego nie powiedziałaś ,że byłaś w ciąży?-Cesc spojrzał na mnie pustym wzrokiem
-Chciałam,ale zobaczyłam Cię z Zoey.Kilka dni później poroniłam. Nie powiedziałam Ci,gdyż nie chciałam mieszać między nami. -spojrzałam na niego
-Powinnaś mi o tym powiedzieć Meredith. To przeze mnie nie jesteśmy teraz razem i to właśnie przeze mnie nie urodziło się nasze dziecko.-w oczach Cesca zauważyłam łzy
-Nie powinieneś się obwiniać. Właśnie dlatego nie chciałam Ci o tym powiedzieć,wiedziałam ,że uznasz ,że to Twoja wina. Nic nie dzieje się bez powodu. Ktoś tam u góry stwierdził,że może po prostu nie jesteśmy gotowi na tak wielką odpowiedzialność jaką jest posiadanie dziecka Cesc.-delikatnie pogładziłam Go po ramieniu
-Meredith gdybym wtedy się nie upił wszystko potoczyłoby się inaczej. Bylibyśmy teraz szczęśliwą rodziną. Byłabyś mamą ,a ja tatą. Wiesz dobrze,że obydwoje o tym marzyliśmy. Wszystko zniszczyłem. -powiedział piłkarz
-Cesc proszę Cię przestań tak myśleć. Nie byliśmy na to wszystko gotowi,obydwoje popełniliśmy błędy. Od czasu,w którym straciliśmy dziecko nauczyłam się,że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu.Życiem kieruje przypadek i przeznaczenie,a my po prostu nie mamy na to wpływu.-spojrzałam ku niemu
-Meredith ja Cię wtedy nie zdradziłem. Chciałem Ci o tym powiedzieć,ale za każdym razem uciekałaś ode mnie. -Cesc spojrzał w moje oczy
-Zoey wczoraj tutaj przyszła i o wszystkim mi powiedziała.-wzruszyłam ramionami
-Wiem,że straciłem Twoje zaufanie. W dalszym ciągu Cię kocham Mer,chciałbym nie popełnić tych wszystkich błędów.-Cesc dotknął mojej ręki,a następnie lekko ją ścisnął
-Proszę przestań. Zaprzepaściliśmy już kilka szans,które były nam dane. Przekonaliśmy się o tym,że będąc razem nie będziemy szczęśliwi Cesc. Zawsze było tak samo. Przez chwilę było dobrze,a potem zawsze coś stanęło między nami. Po prostu nie powinniśmy być razem.
-Wiesz,że się zmieniłem. Zmieniłem się dla Ciebie Mer,a ty ciągle uciekasz. Nie chcesz spróbować ,chociaż wiesz,że coś do mnie czujesz. Okłamujesz samą siebie. Zastanów się nad tym wszystkim. - Cesc uniósł głos
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Okazało się ,że Shak i Gerard postanowili mnie odwiedzić.
-Cześć Mer.Długo u nas nie byłaś i pomyśleliśmy,że Cię odwiedzimy.-Shakira uśmiechnęła się ,a następnie razem z Gerardem udali się do salonu.
-Cześć Cesc . Nie sądziłem ,że tak szybko Cię tutaj spotkam.-zaśmiał się Geri
-Zawsze się mylisz.-zaśmiał się Cesc
- Może pojedziemy na weekend do naszego domku na plaży?-zapytała Shak
-To ja pojadę do siebie i się spakuję.-odparł Fabregas,który błyskawicznie opuścił moje mieszkanie
-Mer będziemy po Ciebie za godzinę. -uśmiechnęła się Shak i chwilę po tym zostałam sama.
Wrzuciłam do walizki wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy,których jak to każda dziewczyna miałam na prawdę dużo. Po upływie godziny przyszedł Gerard,który zabrał moją walizkę. Udaliśmy się do samochodu,w którym siedziała już Isabel i Cesc. Usiadłam obok piosenkarki. Podczas jazdy wszyscy się wygłupialiśmy i śpiewaliśmy na prawdę różne piosenki. Po 2 godzinach dojechaliśmy na miejsce .
-W domku są tylko 2 pokoje,więc Mer śpisz z Cesciem ,a Shaki razem ze mną. -uśmiechnął się zadziornie Gerard
-Nie mogłabym spać w salonie?-zapytałam
-Daj spokój Mer,przeciez ja mogę spać w salonie.-uśmiechnął się Cesc
Po jakiś kilku godzinach postanowiliśmy udać się na spacer po plaży. Oczywiście Shak i Geri gdzieś nam uciekli,próbowaliśmy się do nich dodzwonić,ale nic z tego. Razem z Cesciem udaliśmy się w stronę plaży.Wiedziałam,że Fabregas w dalszym stopniu jest na mnie zły ,ale przecież można było to przewidzieć.
-Cesc przepraszam,że dopiero teraz Ci o tym powiedziałam.Wiem,że powinnam była zrobić to od razu. -spojrzałam ku Niemu
-Mer tylko powiedz mi dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej? Dlaczego nie chciałaś ze mną porozmawiać ?Dlaczego nie dałaś mi szansy na to,aby Ci wszystko wytłumaczyć?-Cesc skierował na mnie wzrok
-Chciałam uciec od tego wszystkiego. Nie byłam na tyle odważna ,aby zacząć z Tobą rozmawiać. Nie mogłam pozbierać się po naszym rozstaniu,a strata dziecka pogłębiła mnie w tym jeszcze bardziej. Byłam wrakiem człowieka.-usiadłam na piasku kierując swój wzrok przed siebie
-Moglibyśmy wtedy przejść przez to razem,ale oczywiście to Ty musiałaś podjąć decyzję. Zawsze to Ty o wszystkim decydujesz. Robi się późno. Wracam do domku. -oznajmił
Po tej rozmowie zdałam sobie sprawę,iż Cesc ma rację. Zawsze podejmuję decyzje samodzielnie ,a potem po prostu uciekam. Zawsze staram się radzić sobie sama,ale czasem po prostu trzeba poprosić kogoś o radę. Po godzinie postanowiłam wrócić do domku.Shaki razem z Cesciem i Gerardem siedzieli w salonie i rozmawiali . Dołączyłam do nich ,a gdy po kilku godzinach skończyliśmy rozmawiać udałam się do łazienki w celu wzięcia kąpieli.Ubrałam pidżamę ,a następnie położyłam się do łóżka.Po chwili w pokoju zjawił się Cesc.
- Mer mógłbym dzisiaj spać razem z Tobą? Proszę. Ta kanapa jest strasznie niewygodna. -Fabregas spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy
-Nie chcę z Tobą spać. Zawsze chrapiesz . - zaśmiałam się
-Jak mi nie pozwolisz,będę musiał Cię łaskotać. -na twarzy piłkarza zawitał triumfalny uśmiech.
-Nie zrobisz tego. -odparłam i po chwili obok mnie pojawił się Cesc
- To jak mogę tutaj spać? -spojrzał ku mnie
-Tylko pod warunkiem,że nie będziesz mnie gilgotać. -odsłoniłam delikatnie kołdrę
-Obiecuję.Mam do Ciebie prośbę. Za kilka dni Carlota wyjeżdża i obiecałem ,że zajmę się Leą przez kilka dni. Pomożesz mi ? Lea Cię uwielbia. Ciągle opowiada Carlocie jaka ciocia Meredith jest super i niedługo ją odwiedzi.-Cesc obdarzył mnie szerokim uśmiechem
-Gdy Lea przyjedzie po prostu zadzwoń. Też się za Nią stęskniłam.-odwzajemniłam uśmiech
Zgasiłam światło,gdy nagle poczułam dłoń Fabregasa na mojej talii.
-Cesc nie powinieneś tego robić.-westchnęłam
-Zawsze czułaś się bezpieczniej wtedy,gdy ktoś Cię przytulał. Wiesz, myślę,że nasze dziecko nie jest teraz z nami ,gdyż nasza miłość nie wystarczyła do tego,aby ono przetrwało.-pomocnik szepnął mi do ucha
Wszyscy mamy jakieś wątpliwości. Nie potrafimy przyznać się do tego,że popełniamy błąd. Wolimy oszukiwać samych siebie niż przyznać się do tego,że postępujemy niewłaściwie. Nie liczymy się z własnym sercem tylko kierujemy się rozumem.Dlaczego tak robimy? Dlaczego nie chcemy podjąć ryzyka i spróbować odbudować relacje,które tak na prawdę nigdy nie przestały istnieć? Boimy się ryzyka,które za tym stoi. Boimy się tego,że gdy coś nie wyjdzie ,będziemy cierpieć. Może powinninniśmy zdać sobie sprawę z tego,iż podjęte ryzyko może sprawić,iż będziemy szczęśliwi.?
A może po prostu o tym wiemy,ale w dalszym ciągu boimy się zaryzykować ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za długą nieobecność,która spowodowana była totalnym brakiem weny. Wiem,że po raz kolejny ten rozdział nie spełni Waszych oczekiwań,gdyż po prostu nie jest napisany zbyt dobrze. Chcę ,aby to opowiadanie było krótkie,gdyż nie chcę robić z niego czegoś w stylu telenoweli. Uważam,że te 2 prologi+ 5 rozdziałów + epilog w zupełności wystarczą.
Chciałabym podziękować za nominacje do Liebster Award. Na prawdę to dla mnie wiele znaczy i kompletnie się tego nie spodziewałam. Jeszcze raz dziękuję bardzo serdecznie.;)
Miałam całą noc na to,aby zastanowić się co powiem Cescowi. Wiedziałam ,że czeka nas bardzo trudna zarówno dla niego jak i dla mnie rozmowa. Rano obudził mnie dźwięk telefonu. Lekko zaspana odebrałam telefon.
-Mer chyba nadszedł czas na to,aby wreszcie porozmawiać. Moglibyśmy się dzisiaj spotkać?-usłyszałam głos lekko zdenerwowanego Fabregasa
-Jeśli możesz to przyjedź do mnie.- odpowiedziałam
-Będę za kilkanaście minut.-odparł Cesc,który następnie się rozłączył
Wychodząc z łazienki, usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Proszę wejdź.-krzyknęłam
-Cześć.-piłkarz przywitał się ,a potem usiadł na kanapie
-Hej.-odparłam i usiadłam obok niego
-Meredith nie mogę dojść do siebie po tym ,o czym powiedziałaś mi wczoraj. Dlaczego nie powiedziałaś ,że byłaś w ciąży?-Cesc spojrzał na mnie pustym wzrokiem
-Chciałam,ale zobaczyłam Cię z Zoey.Kilka dni później poroniłam. Nie powiedziałam Ci,gdyż nie chciałam mieszać między nami. -spojrzałam na niego
-Powinnaś mi o tym powiedzieć Meredith. To przeze mnie nie jesteśmy teraz razem i to właśnie przeze mnie nie urodziło się nasze dziecko.-w oczach Cesca zauważyłam łzy
-Nie powinieneś się obwiniać. Właśnie dlatego nie chciałam Ci o tym powiedzieć,wiedziałam ,że uznasz ,że to Twoja wina. Nic nie dzieje się bez powodu. Ktoś tam u góry stwierdził,że może po prostu nie jesteśmy gotowi na tak wielką odpowiedzialność jaką jest posiadanie dziecka Cesc.-delikatnie pogładziłam Go po ramieniu
-Meredith gdybym wtedy się nie upił wszystko potoczyłoby się inaczej. Bylibyśmy teraz szczęśliwą rodziną. Byłabyś mamą ,a ja tatą. Wiesz dobrze,że obydwoje o tym marzyliśmy. Wszystko zniszczyłem. -powiedział piłkarz
-Cesc proszę Cię przestań tak myśleć. Nie byliśmy na to wszystko gotowi,obydwoje popełniliśmy błędy. Od czasu,w którym straciliśmy dziecko nauczyłam się,że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu.Życiem kieruje przypadek i przeznaczenie,a my po prostu nie mamy na to wpływu.-spojrzałam ku niemu
-Meredith ja Cię wtedy nie zdradziłem. Chciałem Ci o tym powiedzieć,ale za każdym razem uciekałaś ode mnie. -Cesc spojrzał w moje oczy
-Zoey wczoraj tutaj przyszła i o wszystkim mi powiedziała.-wzruszyłam ramionami
-Wiem,że straciłem Twoje zaufanie. W dalszym ciągu Cię kocham Mer,chciałbym nie popełnić tych wszystkich błędów.-Cesc dotknął mojej ręki,a następnie lekko ją ścisnął
-Proszę przestań. Zaprzepaściliśmy już kilka szans,które były nam dane. Przekonaliśmy się o tym,że będąc razem nie będziemy szczęśliwi Cesc. Zawsze było tak samo. Przez chwilę było dobrze,a potem zawsze coś stanęło między nami. Po prostu nie powinniśmy być razem.
-Wiesz,że się zmieniłem. Zmieniłem się dla Ciebie Mer,a ty ciągle uciekasz. Nie chcesz spróbować ,chociaż wiesz,że coś do mnie czujesz. Okłamujesz samą siebie. Zastanów się nad tym wszystkim. - Cesc uniósł głos
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Okazało się ,że Shak i Gerard postanowili mnie odwiedzić.
-Cześć Mer.Długo u nas nie byłaś i pomyśleliśmy,że Cię odwiedzimy.-Shakira uśmiechnęła się ,a następnie razem z Gerardem udali się do salonu.
-Cześć Cesc . Nie sądziłem ,że tak szybko Cię tutaj spotkam.-zaśmiał się Geri
-Zawsze się mylisz.-zaśmiał się Cesc
- Może pojedziemy na weekend do naszego domku na plaży?-zapytała Shak
-To ja pojadę do siebie i się spakuję.-odparł Fabregas,który błyskawicznie opuścił moje mieszkanie
-Mer będziemy po Ciebie za godzinę. -uśmiechnęła się Shak i chwilę po tym zostałam sama.
Wrzuciłam do walizki wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy,których jak to każda dziewczyna miałam na prawdę dużo. Po upływie godziny przyszedł Gerard,który zabrał moją walizkę. Udaliśmy się do samochodu,w którym siedziała już Isabel i Cesc. Usiadłam obok piosenkarki. Podczas jazdy wszyscy się wygłupialiśmy i śpiewaliśmy na prawdę różne piosenki. Po 2 godzinach dojechaliśmy na miejsce .
-W domku są tylko 2 pokoje,więc Mer śpisz z Cesciem ,a Shaki razem ze mną. -uśmiechnął się zadziornie Gerard
-Nie mogłabym spać w salonie?-zapytałam
-Daj spokój Mer,przeciez ja mogę spać w salonie.-uśmiechnął się Cesc
Po jakiś kilku godzinach postanowiliśmy udać się na spacer po plaży. Oczywiście Shak i Geri gdzieś nam uciekli,próbowaliśmy się do nich dodzwonić,ale nic z tego. Razem z Cesciem udaliśmy się w stronę plaży.Wiedziałam,że Fabregas w dalszym stopniu jest na mnie zły ,ale przecież można było to przewidzieć.
-Cesc przepraszam,że dopiero teraz Ci o tym powiedziałam.Wiem,że powinnam była zrobić to od razu. -spojrzałam ku Niemu
-Mer tylko powiedz mi dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej? Dlaczego nie chciałaś ze mną porozmawiać ?Dlaczego nie dałaś mi szansy na to,aby Ci wszystko wytłumaczyć?-Cesc skierował na mnie wzrok
-Chciałam uciec od tego wszystkiego. Nie byłam na tyle odważna ,aby zacząć z Tobą rozmawiać. Nie mogłam pozbierać się po naszym rozstaniu,a strata dziecka pogłębiła mnie w tym jeszcze bardziej. Byłam wrakiem człowieka.-usiadłam na piasku kierując swój wzrok przed siebie
-Moglibyśmy wtedy przejść przez to razem,ale oczywiście to Ty musiałaś podjąć decyzję. Zawsze to Ty o wszystkim decydujesz. Robi się późno. Wracam do domku. -oznajmił
Po tej rozmowie zdałam sobie sprawę,iż Cesc ma rację. Zawsze podejmuję decyzje samodzielnie ,a potem po prostu uciekam. Zawsze staram się radzić sobie sama,ale czasem po prostu trzeba poprosić kogoś o radę. Po godzinie postanowiłam wrócić do domku.Shaki razem z Cesciem i Gerardem siedzieli w salonie i rozmawiali . Dołączyłam do nich ,a gdy po kilku godzinach skończyliśmy rozmawiać udałam się do łazienki w celu wzięcia kąpieli.Ubrałam pidżamę ,a następnie położyłam się do łóżka.Po chwili w pokoju zjawił się Cesc.
- Mer mógłbym dzisiaj spać razem z Tobą? Proszę. Ta kanapa jest strasznie niewygodna. -Fabregas spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy
-Nie chcę z Tobą spać. Zawsze chrapiesz . - zaśmiałam się
-Jak mi nie pozwolisz,będę musiał Cię łaskotać. -na twarzy piłkarza zawitał triumfalny uśmiech.
-Nie zrobisz tego. -odparłam i po chwili obok mnie pojawił się Cesc
- To jak mogę tutaj spać? -spojrzał ku mnie
-Tylko pod warunkiem,że nie będziesz mnie gilgotać. -odsłoniłam delikatnie kołdrę
-Obiecuję.Mam do Ciebie prośbę. Za kilka dni Carlota wyjeżdża i obiecałem ,że zajmę się Leą przez kilka dni. Pomożesz mi ? Lea Cię uwielbia. Ciągle opowiada Carlocie jaka ciocia Meredith jest super i niedługo ją odwiedzi.-Cesc obdarzył mnie szerokim uśmiechem
-Gdy Lea przyjedzie po prostu zadzwoń. Też się za Nią stęskniłam.-odwzajemniłam uśmiech
Zgasiłam światło,gdy nagle poczułam dłoń Fabregasa na mojej talii.
-Cesc nie powinieneś tego robić.-westchnęłam
-Zawsze czułaś się bezpieczniej wtedy,gdy ktoś Cię przytulał. Wiesz, myślę,że nasze dziecko nie jest teraz z nami ,gdyż nasza miłość nie wystarczyła do tego,aby ono przetrwało.-pomocnik szepnął mi do ucha
Wszyscy mamy jakieś wątpliwości. Nie potrafimy przyznać się do tego,że popełniamy błąd. Wolimy oszukiwać samych siebie niż przyznać się do tego,że postępujemy niewłaściwie. Nie liczymy się z własnym sercem tylko kierujemy się rozumem.Dlaczego tak robimy? Dlaczego nie chcemy podjąć ryzyka i spróbować odbudować relacje,które tak na prawdę nigdy nie przestały istnieć? Boimy się ryzyka,które za tym stoi. Boimy się tego,że gdy coś nie wyjdzie ,będziemy cierpieć. Może powinninniśmy zdać sobie sprawę z tego,iż podjęte ryzyko może sprawić,iż będziemy szczęśliwi.?
A może po prostu o tym wiemy,ale w dalszym ciągu boimy się zaryzykować ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za długą nieobecność,która spowodowana była totalnym brakiem weny. Wiem,że po raz kolejny ten rozdział nie spełni Waszych oczekiwań,gdyż po prostu nie jest napisany zbyt dobrze. Chcę ,aby to opowiadanie było krótkie,gdyż nie chcę robić z niego czegoś w stylu telenoweli. Uważam,że te 2 prologi+ 5 rozdziałów + epilog w zupełności wystarczą.
Chciałabym podziękować za nominacje do Liebster Award. Na prawdę to dla mnie wiele znaczy i kompletnie się tego nie spodziewałam. Jeszcze raz dziękuję bardzo serdecznie.;)
niedziela, 3 lutego 2013
rozdział 3
Każdy z nas codziennie sprawia wrażenie silnej osoby. To chyba nasza wrodzona cecha...Każdy z nas lubi udawać,że nic nie jest w stanie go złamać. Staramy się być silnymi w każdej sytuacji nie zważając na jej wagę. Udajemy.....Czy to na prawdę konieczne? Czy nie łatwiej po prostu być sobą? Czy nie lepiej czasem wypowiedzieć tych kilka słów,które cały czas zatrzymujemy w sobie? Czy nie lepiej po prostu być szczerym? Sądzimy,iż prawda jest najistotniejsza,ale nikt nie dostrzega tego,że sami często posługujemy się kłamstwem. Niedługo opowiem wszystko Cescowi i skończę z tajemnicami,które po prostu mnie niszczą. Najwyższy czas,aby przestać udawać i wkońcu być prawdziwym sobą. Jestem na to gotowa,nie chcę dalej brnąć w to kłamstwo.
Dzisiejszy dzień zaczął się dla mnie na prawdę niezbyt dobrze. Od zawsze byłam bardzo niezdarna i po prostu miałam niesamowitego pecha. Chcąc powiesić firanki spadłam z drabiny. Poczułam ogromny ból w nodze. Wiedziałam,że nie poradzę sobie sama i muszę udać się do szpitala w celu założenia gipsu. Musiałam poprosić kogoś,aby pojechał ze mną do lekarza. Zadzwoniłam do Shakiry ,która oczywiście nie odbierała telefonu. Kolejny na mojej liście był Gerard,który również nie odpowiadał. Ku mojemu zaskoczeniu miałam tylko 3 numery znajomych z Barcelony.Trzecią osobą był Cesc.Musiałam zadzwonić,to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce lekko zaspany głos.
-Cześć Mer.-powiedział Cesc
-Mam prośbę,pierwszą i ostatnią. Czy mógłbyś zabrać mnie do szpitala?-spytałam
-Poczekaj ,będę za 5 minut.-odparł i następnie rozłączył się.
Po chwili w drzwiach mojego mieszkania pojawił się lekko zdyszany Cesc.
-Meredith wiesz jak mnie przestraszyłaś?Zdajesz sobie sprawę z tego jak się o Ciebie bałem? - Fabregas usiadł obok mnie
-Cesc to Ty od razu się rozłączyłeś. Nawet nie zdążyłam powiedzieć Ci co się stało a ty już odłożyłeś słuchawkę.-wzruszyłam ramionami
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz. Pamiętaj Mer.-powiedział zdezorientowany pomocnik
- Cesc nie chcialam Cię przestraszyć, na prawdę. Mógłbyś zawieźć mnie do lekarza ,bo chyba zrobilam sobie coś w nogę. Dzwoniłam do Shak i Gerarda ,ale nie odbierali. Nie miałam do kogo zadzwonić.-spojrzalam ku niemu .
-Zawsze jestem wyjściem awaryjnym.- w tej chwili piłkarz posmutniał
- Kiedyś byłeś pierwszą osobą do jakiej zadzwoniłabym w jakiejkolwiek sytuacji,ale wszystko się zmienia. -odparłam.
Fabregas wzial mnie na rece i skierowalismy sie w strone jego samochodu. Po chwili siedzialam juz na miejscu pasazera.
- Meredith dlaczego nie chcesz abyśmy spróbowali jeszcze raz? Sama wiesz,że nie wszystko jest jeszcze stracone. Każdy dzień jest dla mnie walką o ponowne zdobycie twojego zaufania. Proszę ,daj mi szansę. Po raz ostatni. -Fabregas oderwal wzrok od kierownicy i spojrzał ku mnie .
- Może po prostu do siebie nie pasujemy,nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie potrafię zaufać ci po raz drugi,nie po tym wszystkim. Kiedyś mówiłam ci, że trzeba walczyć ,myliłam się. Są rzeczy o które po prostu już nie można walczyć i to co było między nami jest taką właśnie rzeczą.-powiedziałam.
W szpitalu spędzilismy jakieś 4 godziny.Oczywiście jak wcześniej przeczuwałam wyszłam z gabinetu z gipsem. Następnie udaliśmy się do mojego domu. Fabregas po raz kolejny wział mnie na ręce i postawił dopiero przed samymi drzwiami.
- Dziekuję. -obdarzylam piłkarza delikatnym uśmiechem
-Nie ma za co . W zamian za to,że Cię zawiozłem moglibyśmy szczerze porozmawiać? Wczoraj słyszałem jak Isabel mówiła Gerardowi ,że Meredith nie chce,aby Cesc się o tym dowiedział. Mogłabyś mi to wytłumaczyć ?-spytał unosząc delikatnie brwi
- Jestem zmęczona,porozmawiamy kiedy indziej . -odparłam lekko zdenerwowana
-Ile razy masz jeszcze zamiar uciekać? Ciągle mówisz o szczerości,a sama ukrywasz dużo rzeczy. -Fabregas uniosł delikatnie głos.
-Z pewnoscią moje tajemnice nie mogą nawet w połowie dorównać twoim kłamstwom. Wieczorem sypiasz z byle kim ,a w ciągu dnia chcesz odbudować to co było miedzy nami 2 lata temu. Nie uważasz tego za trochę dziwne ? Nigdy nie będę z tobą,nie po tym co przez ciebie przeszłam.-odparłam powstrzymując łzy, które coraz bardziej cisnęły się do moich oczu. . .
-Myślisz,że jest mi łatwo codziennie patrzeć jak moi koledzy z drużyny próbują się do Ciebie zbliżyć? Codziennie uświadamiam sobie jak bardzo Cię kocham,a Ty ciągle mnie odpychasz.Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, że cię skrzywdziłem. -Fabregas wyszedł trzaskając przy tym drzwiami. .
Ta rozmowa sprawila,ze płakałam przez całą noc. Nie potrafię zrozumieć dlaczego cały czas stoję w miejscu. Nie potrafię zrozumieć tego ,że w dalszym ciągu coś ciągnie mnie do Cesca. Rano ubrałam się i poszłam do pracy. Dzisiejszy dzień zapowiadał się spokojnie ,gdyż miałam go spedzić tylko w swoim gabinecie.Wypełniając kolejny stos papierów leżących na biurko usłyszałam cichutki płacz zza drzwi. Postanowiłam wyjść z gabinetu i sprawdzić kto to był. Naprzeciw gabinetu ujrzałam małą dziewczynkę ,której oczka pełne były łez. Usiadłam obok niej i zobaczyłam,że z jej nóżki leci stróżka krwi.
- Hej. Jestem Meredith, a ty myszko? Pewnie boli Cię kolanko,może pójdziesz ze mną i zrobimy Ci opatrunek ?Zdaje mi się,że w szafce mam nawet schowane jakieś plasterki z Hello Kitty. -twarz dziewczynki błyskawicznie się rozpromieniła
-Ja jestem Lea. Pójdziemy po te plasterki ?-zapytała dziewczynka
Poszlysmy do gabinetu,przemyłam drobną ranę, a następnie nakleiłam na nią plaster
-Myszko dlaczego jesteś tutaj sama? Zgubiłas się? -spojrzałam ku niej
- Przyszłam z wujkiem na trening i potem bawiliśmy sie w chowanego. Wujek powiedział ,że bedzie szukał. Schowałam się,ale on cały czas mnie nie znalazł. -zmartwiła się dziewczynka
-Zaraz poszukamy wujka,tylko musisz powiedzieć mi jak on się nazywa . -uśmiechnęłam się delikatnie .
-Wujek Cesc- odpowiedziała Lea i złapała mnie za rękę
Mogłam domyślić się,że będzie to właśnie on. Nie sądziłam,że komukolwiek przyjdzie do głowy zabawa w chowanego na Camp Nou,a jednak. Razem z Lea poszłyśmy na boisku .
-Zobaczcie kogo wam przyprowadziłam. Zajmiecie się chwilkę naszą księżniczką,a Ty Fabregas mógłbyś na chwilę do mnie podejść.
Po chwili Cesc był tuż obok mnie ,a Lea bawiła się w najlepsze z resztą piłkarzy,którzy wyraźnie byli oczarowani małą dziewczynką.
-Czy zdajesz sobie sprawę z tego,że zgubiłeś dziecko ? Wiesz co stałoby się,gdyby nikt jej nie znalazł?! Bawić sie z małym dzieckiem na Camp Nou to na prawdę świetny pomysł. Chyba nie mogłeś wymyślić niczego lepszego. -powiedziałam rozwścieczona
-Raz zdarzyło mi się ją zgubić. Przecież nic takiego się nie stało. Znalazłaś ją . -uśmiechnął się Fabregas
-Może i lepiej,że jednak nie zostałeś wtedy ojcem . -wypaliłam
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego jakie zdanie wypowiedziałam przed chwilą. Cesc patrzył na mnie niedowierzając . Jak najszybciej opuściłam stadion i wróciłam do domu . Późnym wieczorem usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna,że to Fabregas. Nagle moim oczom ukazała sie Zoey. Dziewczyna,z ktorą zdradził mnie Cesc.
-Meredith posłuchaj mnie tylko przez chwilę ,proszę. Twój chłopak był wtedy pijany,odprowadziłam go do domu bo gdyby został dłużej w klubie nie wiem co mogłoby sie stać. Próbowałam położyć go na łóżko,ale przewrociłam się na nie razem z Cesciem. Wiem,że brzmi to żałośnie,ale tak było . Miedzy nami do niczego nie doszło. On pewnie myśli, że Cię zdradził ,ale to nie prawda. Fabregas po prostu był tak pijany,że nie pamięta nic z tamtego wieczoru. On nawet nie mógłby cię zdradzić. Ciągle opowiadał o Tobie ,jak bardzo zmieniłaś jego życie i jak bardzo jesteś dla niego ważna. Przepraszam ,że mówię Ci o tym dopiero teraz ,ale wcześniej nie miałam twojego adresu.Szukałam Cię w Barcelonie,ale ktoś powiedział,że przeprowadziłaś się do Londynu. Powinnam juz iść.Trzymaj się.-odparła Zoey
Nie dowierzałam słowom wypowiedzianym przez Zoey. Najdziwniejsze było to,że po prostu jej uwierzyłam. Cesc mówił,że nie mógłby mnie zdradzić,ale nie uwierzyłam mu. Wiem,że gdybym mu uwierzyła wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Teraz być może bylibyśmy szczęśliwą rodziną ? Muszę pogodzić się z tym,że pomimo tego,iż chcę wymazać Cesca z mojego życia ,on nigdy nie zniknie. Fabregas okazał się moim słabym punktem.Doszłam do wniosku,że Cesc jest osobą,która już na zawsze będzie dla mnie kimś istotnym.Nie wiem czy powinnam starać się o nim zapomnieć czy dać drugą szansę. Wiem,że czeka nas poważna rozmowa ,na którą nie jestem gotowa.Nie potrafię powiedzieć jak to wszystko się ułoży. Chciałabym wierzyć w to,że wszystko będzie dobrze,ale od jakiegoś czasu przestałam wierzyć w szczęśliwe zakończenia.
Każdy z nas ma jakieś słabości.Codziennie musimy się z nimi mierzyć,ale czy nie o to właśnie w tym wszystkim chodzi? Każdy dzień jest walką,walką o samego siebie.Nie zawsze nasza wojna może okazać się wygrana.Codziennie ulegamy i poddajemy się.Czy zastanawiałeś się kiedyś nad swoimi słabościami? Potrafisz je wymienić? A przede wszystkim czy starasz się z nimi walczyć?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam,ponieważ ten rozdział jest zdecydowanie najsłabszy ze wszystkich dotychczasowych. Strasznie trudno było mi go napisać,sama nie wiem dlaczego. Postanowiłam,że napiszę jeszcze 2 rozdziały oraz epilog. Po raz kolejny dziękuję za wszystkie komentarze. Co prawda spóźnione,ale jak najbardziej szczere życzenia urodzinowe dla Shakiry i Gerarda.;)
piątek, 25 stycznia 2013
rozdział 2
Przyjaźń bez wątpienia odgrywa ważną rolę w życiu każdego człowieka,ale czy potrafimy zdefiniować to pojęcie? Czym dla Ciebie jest przyjaźń?-potrafisz odpowiedzieć na to pytanie? Każdy z nas ma swoją własną definicję przyjaźni.Dla niektórych jest to po prostu zrozumienie drugiej osoby,dla innych to wspólne wygłupianie się,dla jeszcze innych przyjaźń to możliwość wyżalenia się.Dla mnie przyjaźń to niezwykła więź między ludźmi,którzy darzą się ogromnym zaufaniem i są w stanie zrobić wszystko dla drugiej osoby. Z prawdziwym przyjacielem możemy nie widzieć się przez długi czas,ale w dalszym ciągu czujemy jego obecność. Czy masz kogoś takiego?
Po rozstaniu z Cesciem moim aniołem stróżem okazała się być Isabel. Postanowiłyśmy nie mówić nikomu o tym,że ciągle utrzymujemy ze sobą kontakt. Shak wiedziała o tym,że wrócę do Barcelony,sama pomagała mi w rozważaniu wszystkich plusów i minusów tej przeprowadzki.To właśnie ona pomagała mi pozbierać się po utracie dwóch bardzo ważnych w moim życiu osób. Chciałam,aby Gerard o niczym się nie dowiedział,ponieważ istniałaby możliwość,że o wszystkim powie swojemu najlepszemu przyjacielowi. Czasem Shak okłamywała obrońcę i przylatywała do Londynu,aby spotkać się ze mną.Moje zniknięcie owiane było tajemnicą,niektórzy uważali,że przepadłam jak igła w stogu siana. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć,że decyzja o wyjeździe do Londynu była jedyną szansą na normalne życie i nabranie dystansu do pewnych spraw.
Na parkingu dostrzegłam Gerarda,który z pewnością czekał właśnie na mnie.
-Mer chyba nie sądziłaś,że o Tobie zapomniałem.-zaśmiał się obrońca
-A co jeśli powiem,że miałam nadzieję?-uśmiechnęłam się do niego szeroko
-Wsiadaj do samochodu i jedziemy. Shak dzwoni już od godziny i wypytuje o Ciebie. Czy wiesz jak miałbym u niej przerąbane,gdybym nie przywiózł Cię do nas?Widziałem,że Cesc wychodził z twojego gabinetu. Meredith proszę przestań udawać ,że Ci na nim nie zależy.-Gerard otworzył mi drzwi,wsiadłam do samochodu
-Geri mógłbyś przestać o tym mówić? Cesc to,Cesc tamto. To właśnie Cesc wszystko między nami zepsuł,zrozum to wreszcie-odparłam znudzona
-A czy nie potrafisz zrozumieć tego,że pasujecie do siebie? Znam Fabregasa od małego i przy nikim nie był tak szczęśliwy jak przy Tobie.Tak zaraz powiesz,że to już przeszłość,ale zastanów się nad tym.Jesteś dla mnie jak młodsza siostra i zależy mi na Twoim szczęściu.-oznajmił piłkarz
-Wiem i doceniam to,że się o mnie martwisz,ale pozwól mi samej podejmować decyzje dotyczące mojego życia Geri.Jak czuje się Shakira?-spojrzałam ku niemu z delikatnym uśmiechem na twarzy
-Czuje się bardzo dobrze,ale te jej zachcianki...W ciągu nocy muszę chodzić do sklepu po lody lub brzoskwinie.Jeszcze tylko miesiąc i wreszcie nasz synek przyjdzie na świat.Już jesteśmy na miejscu-oznajmił obrońca
Zapukałam delikatnie do drzwi,w których błyskawicznie pojawiła się Kolumbijka.
-Cześć Mer. Strasznie się za Tobą stęskniłam.Przygotowałam naleśniki z truskawkami,wiem ,że je uwielbiasz.-arystka przytuliła mnie i następnie weszłyśmy do kuchni.
-Shak wyglądasz ślicznie,ciąża na prawdę Ci służy-uśmiechnęłam się do rozpromienionej piosenkarki
-Dziękuję.Organizujemy dziś małe przyjęcie. Mam nadzieję,że zostaniesz.-powiedziała
-Pomogę Ci w przygotowaniach,a potem pojadę do domu. Czas zabrać się do pracy.
Po 3 godzinach przygotowywania jedzenia postanowiłyśmy wyjść na balkon.Miałyśmy jakieś 15 minut do rozpoczęcia imprezy,więc chciałyśmy wykorzystać je na rozmowę.
-Meredith powinnaś powiedzieć Cescowi o tym ,co stało się gdy się rozstaliście.-odparła Shak
-Isabel lepiej będzie,gdy Cesc o niczym nie będzie wiedział.Proszę Cię ,nie mów mu o tym.Powiem co się wtedy stało w odpowiednim czasie,obiecuję.-zapewniłam Kolumbijkę
-Zrobisz co zechcesz Meredith.Powinnyśmy już pójść do salonu,proszę zostań jeszcze chwilkę.-Shakira spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem
-Twoja ciąża sprawia,że ciągle Ci ustepuję.zaśmiałam się
Po chwili pojawiłyśmy się w salonie,w którym obecnie znajdowali się chyba wszyscy zaproszeni goście.Usiadłam na kanapie obok Jordiego,który dosyć głośno dyskutował z Thiago o wyższości Beyonce nad Rihanną. Nigdy nie słyszałam,aby ktoś tak zacięcie rozmawiał na jakikolwiek temat.Próbowałam powstrzymywać śmiech,który tłumił się we mnie od początku tej konwersacji. Postanowiłam udać się do kuchni w celu napicia się czegoś. W lodówce znalazłam jakis sok,wlałam go do szklanki,po czym upiłam dosłownie kroplę,gdyż w kuchni pojawił się lekko pijany Jordi.
-Thiago mnie załamuje, wiesz.Jak można sądzić,że Rihanna jest lepsza od Beyonce.Wytłumacz mi jak ,Meredith.-Alba spojrzał ku mnie
-Jordi jesteś już dorosły i powinieneś wiedzieć,że nie wszyscy mają takie samo zdanie jak Ty.-uśmiechnęłam się do niego szeroko
-W tej chwili uważam,że powinnaś ze mną zatańczyć.-piłkarz złapał mnie za rękę i udaliśmy się do salonu,który pełnił funkcję parkietu
Po wielu tańcach z chyba wszystkimi piłkarzami zebranymi na tej imprezie postanowiłam wreszcie udać się do domu.Podeszłam do Gerarda,który siedział na kanapie wyraźnie już zmęczony.
-Geri zbieram się już do domu.Było fajnie,chociaż moje nogi są całe w siniakach.Do jutra-pożegnałam się i wyszłam.
Będąc już na zewnątrz usłyszałam czyjś głos.
-Chyba nie sądzisz,że wrócisz do domu sama w środku nocy.Zaprowadzę Cię,zaczekaj.-usłyszałam
-Nie jestem dzieckiem.Potrafię sama pójść do domu.A poza tym jesteś ostatnią osobą,z którą chciałabym gdziekolwiek pójść.-odparłam lekko zmieszana
-Jako jedyny nie jestem pijany więc to ja muszę Cię odprowadzić.-obok mnie pojawił się Cesc,który chciał towarzyszyć mi w drodze do domu
-Dlaczego nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju?-skierowałam wzrok ku niemu
-Moglibyśmy zacząć rozmawiać normalnie.Zrozum to,że jesteś dla mnie niezwykle ważna.Najgorszą karą jaka mogła mnie spotkać był brak twojej obecności przez te 2 lata.-Cesc położył mi na ramiona swoją koszulę
-Wcale nie jest mi zimno Cesc,proszę weź ją ode mnie.-odparłam
-Meredith przestań,jesteś zmarźlakiem,z pewnością jest Ci zimno.-Fabregas wzruszył ramionami
Nie miałam siły dłużej się z nim sprzeczać.Uznałam,że nie będę odzywać się przez dalszą drogę do domu.W tym momencie poczułam ciepłą dłoń Cesca trzymającą moją.
-Co Ty wyprawiasz?-spytałam lekko zaniepokojona
-Pamiętasz nasze ulubione miejsce?Zawsze uwielbiałaś tam przebywać.Gdy coś szło nie po Twojej myśli od razu wiedziałem gdzie mogę Cię znaleźć Mer.-pomocnik spojrzał ku mnie
-Ty również lubiłeś tutaj przychodzić Cesc.Zawsze byłeś tutaj po każdym przegranym meczu.-zaśmiałam się i usiadłam na ławeczce
-Przychodziłem tutaj,bo wiedziałem,że spotkam Ciebie.Opowiesz mi jak było w Londynie?-piłkarz skierował wzrok na mnie
-Zawodnicy Chelsea są świetni.Uwielbiam tamtejszą atmosferę,ale nieustannie padający deszcz robi swoje. W Barcelonie zawsze świeci słońce,dlatego postanowiłam tutaj wrócić.Powinnam już pójść.Nie musisz odprowadzać mnie do domu to na prawdę niedaleko.
-Nie chcę,aby coś Ci się stało.Chciałbym cofnąć czas i uniknąć błędów,które popełniłem-Cesc spojrzał na mnie
-Niektórych błędów po prostu nie da się naprawić.Nieważne jak bardzo będziesz się starać ,nie zmienisz przeszłości.Nie zmienisz tego,co zdarzyło się kiedyś.Wspomnienia nie obumierają,one tkwią w nas na zawsze.Dziękuję za odprowadzenie,pa.-udałam się w stronę drzwi mojego mieszkania
-Od przeszłości można uciekać lub po prostu się z nią zmierzyć Meredith.Ty zdecydowanie stawiasz na ucieczkę.-odparł , oddalając się Cesc
Będąc młodsza wierzyłam,że wszystko da się naprawić.Sądziłam,że nie istnieje rzecz,której nie można wybaczyć.Z wiekiem stajemy się mądrzejsi,ale to nie zmienia faktu,iż w dalszym ciągu zadaję pytanie:"Dlaczego nie zostałeś i nie walczyłeś?, Dlaczego nie starałeś się bardziej?" Chciałam oddzielić ogromną kreską przeszłość i teraźniejszość,ale teraz wiem,że nie potrafię tego zrobić. Moja przeszłość nie pozwala mi wykonać kroku ku przyszłości. Może przyjazd do Barcelony nie był dobrą decyzją,a może to po prostu znak mówiący o tym,że czasem naszą przyszłością może okazać się nasza przeszłość?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zakładając bloga z opowiadaniem kompletnie nie spodziewałam się,że to co piszę może komuś się spodobać. Czasem po prostu wena znika,ale gdy tak następuje czytam wszystkie wasze komentarze,które dają mi do zrozumienia,że muszę dokończyć. Chciałabym ogromnie podziękować za wszystkie wyświetlenia ;) Możecie zajrzeć w zakładkę bohaterowie,gdyż troszeczkę zmieniłam myśli przewodnie dla naszych głównych bohaterów.
Oczywiście witamy na świecie Milana Pique Mebaraka i gratulujemy szczęśliwym rodzicom;)
Po rozstaniu z Cesciem moim aniołem stróżem okazała się być Isabel. Postanowiłyśmy nie mówić nikomu o tym,że ciągle utrzymujemy ze sobą kontakt. Shak wiedziała o tym,że wrócę do Barcelony,sama pomagała mi w rozważaniu wszystkich plusów i minusów tej przeprowadzki.To właśnie ona pomagała mi pozbierać się po utracie dwóch bardzo ważnych w moim życiu osób. Chciałam,aby Gerard o niczym się nie dowiedział,ponieważ istniałaby możliwość,że o wszystkim powie swojemu najlepszemu przyjacielowi. Czasem Shak okłamywała obrońcę i przylatywała do Londynu,aby spotkać się ze mną.Moje zniknięcie owiane było tajemnicą,niektórzy uważali,że przepadłam jak igła w stogu siana. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć,że decyzja o wyjeździe do Londynu była jedyną szansą na normalne życie i nabranie dystansu do pewnych spraw.
Na parkingu dostrzegłam Gerarda,który z pewnością czekał właśnie na mnie.
-Mer chyba nie sądziłaś,że o Tobie zapomniałem.-zaśmiał się obrońca
-A co jeśli powiem,że miałam nadzieję?-uśmiechnęłam się do niego szeroko
-Wsiadaj do samochodu i jedziemy. Shak dzwoni już od godziny i wypytuje o Ciebie. Czy wiesz jak miałbym u niej przerąbane,gdybym nie przywiózł Cię do nas?Widziałem,że Cesc wychodził z twojego gabinetu. Meredith proszę przestań udawać ,że Ci na nim nie zależy.-Gerard otworzył mi drzwi,wsiadłam do samochodu
-Geri mógłbyś przestać o tym mówić? Cesc to,Cesc tamto. To właśnie Cesc wszystko między nami zepsuł,zrozum to wreszcie-odparłam znudzona
-A czy nie potrafisz zrozumieć tego,że pasujecie do siebie? Znam Fabregasa od małego i przy nikim nie był tak szczęśliwy jak przy Tobie.Tak zaraz powiesz,że to już przeszłość,ale zastanów się nad tym.Jesteś dla mnie jak młodsza siostra i zależy mi na Twoim szczęściu.-oznajmił piłkarz
-Wiem i doceniam to,że się o mnie martwisz,ale pozwól mi samej podejmować decyzje dotyczące mojego życia Geri.Jak czuje się Shakira?-spojrzałam ku niemu z delikatnym uśmiechem na twarzy
-Czuje się bardzo dobrze,ale te jej zachcianki...W ciągu nocy muszę chodzić do sklepu po lody lub brzoskwinie.Jeszcze tylko miesiąc i wreszcie nasz synek przyjdzie na świat.Już jesteśmy na miejscu-oznajmił obrońca
Zapukałam delikatnie do drzwi,w których błyskawicznie pojawiła się Kolumbijka.
-Cześć Mer. Strasznie się za Tobą stęskniłam.Przygotowałam naleśniki z truskawkami,wiem ,że je uwielbiasz.-arystka przytuliła mnie i następnie weszłyśmy do kuchni.
-Shak wyglądasz ślicznie,ciąża na prawdę Ci służy-uśmiechnęłam się do rozpromienionej piosenkarki
-Dziękuję.Organizujemy dziś małe przyjęcie. Mam nadzieję,że zostaniesz.-powiedziała
-Pomogę Ci w przygotowaniach,a potem pojadę do domu. Czas zabrać się do pracy.
Po 3 godzinach przygotowywania jedzenia postanowiłyśmy wyjść na balkon.Miałyśmy jakieś 15 minut do rozpoczęcia imprezy,więc chciałyśmy wykorzystać je na rozmowę.
-Meredith powinnaś powiedzieć Cescowi o tym ,co stało się gdy się rozstaliście.-odparła Shak
-Isabel lepiej będzie,gdy Cesc o niczym nie będzie wiedział.Proszę Cię ,nie mów mu o tym.Powiem co się wtedy stało w odpowiednim czasie,obiecuję.-zapewniłam Kolumbijkę
-Zrobisz co zechcesz Meredith.Powinnyśmy już pójść do salonu,proszę zostań jeszcze chwilkę.-Shakira spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem
-Twoja ciąża sprawia,że ciągle Ci ustepuję.zaśmiałam się
Po chwili pojawiłyśmy się w salonie,w którym obecnie znajdowali się chyba wszyscy zaproszeni goście.Usiadłam na kanapie obok Jordiego,który dosyć głośno dyskutował z Thiago o wyższości Beyonce nad Rihanną. Nigdy nie słyszałam,aby ktoś tak zacięcie rozmawiał na jakikolwiek temat.Próbowałam powstrzymywać śmiech,który tłumił się we mnie od początku tej konwersacji. Postanowiłam udać się do kuchni w celu napicia się czegoś. W lodówce znalazłam jakis sok,wlałam go do szklanki,po czym upiłam dosłownie kroplę,gdyż w kuchni pojawił się lekko pijany Jordi.
-Thiago mnie załamuje, wiesz.Jak można sądzić,że Rihanna jest lepsza od Beyonce.Wytłumacz mi jak ,Meredith.-Alba spojrzał ku mnie
-Jordi jesteś już dorosły i powinieneś wiedzieć,że nie wszyscy mają takie samo zdanie jak Ty.-uśmiechnęłam się do niego szeroko
-W tej chwili uważam,że powinnaś ze mną zatańczyć.-piłkarz złapał mnie za rękę i udaliśmy się do salonu,który pełnił funkcję parkietu
Po wielu tańcach z chyba wszystkimi piłkarzami zebranymi na tej imprezie postanowiłam wreszcie udać się do domu.Podeszłam do Gerarda,który siedział na kanapie wyraźnie już zmęczony.
-Geri zbieram się już do domu.Było fajnie,chociaż moje nogi są całe w siniakach.Do jutra-pożegnałam się i wyszłam.
Będąc już na zewnątrz usłyszałam czyjś głos.
-Chyba nie sądzisz,że wrócisz do domu sama w środku nocy.Zaprowadzę Cię,zaczekaj.-usłyszałam
-Nie jestem dzieckiem.Potrafię sama pójść do domu.A poza tym jesteś ostatnią osobą,z którą chciałabym gdziekolwiek pójść.-odparłam lekko zmieszana
-Jako jedyny nie jestem pijany więc to ja muszę Cię odprowadzić.-obok mnie pojawił się Cesc,który chciał towarzyszyć mi w drodze do domu
-Dlaczego nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju?-skierowałam wzrok ku niemu
-Moglibyśmy zacząć rozmawiać normalnie.Zrozum to,że jesteś dla mnie niezwykle ważna.Najgorszą karą jaka mogła mnie spotkać był brak twojej obecności przez te 2 lata.-Cesc położył mi na ramiona swoją koszulę
-Wcale nie jest mi zimno Cesc,proszę weź ją ode mnie.-odparłam
-Meredith przestań,jesteś zmarźlakiem,z pewnością jest Ci zimno.-Fabregas wzruszył ramionami
Nie miałam siły dłużej się z nim sprzeczać.Uznałam,że nie będę odzywać się przez dalszą drogę do domu.W tym momencie poczułam ciepłą dłoń Cesca trzymającą moją.
-Co Ty wyprawiasz?-spytałam lekko zaniepokojona
-Pamiętasz nasze ulubione miejsce?Zawsze uwielbiałaś tam przebywać.Gdy coś szło nie po Twojej myśli od razu wiedziałem gdzie mogę Cię znaleźć Mer.-pomocnik spojrzał ku mnie
-Ty również lubiłeś tutaj przychodzić Cesc.Zawsze byłeś tutaj po każdym przegranym meczu.-zaśmiałam się i usiadłam na ławeczce
-Przychodziłem tutaj,bo wiedziałem,że spotkam Ciebie.Opowiesz mi jak było w Londynie?-piłkarz skierował wzrok na mnie
-Zawodnicy Chelsea są świetni.Uwielbiam tamtejszą atmosferę,ale nieustannie padający deszcz robi swoje. W Barcelonie zawsze świeci słońce,dlatego postanowiłam tutaj wrócić.Powinnam już pójść.Nie musisz odprowadzać mnie do domu to na prawdę niedaleko.
-Nie chcę,aby coś Ci się stało.Chciałbym cofnąć czas i uniknąć błędów,które popełniłem-Cesc spojrzał na mnie
-Niektórych błędów po prostu nie da się naprawić.Nieważne jak bardzo będziesz się starać ,nie zmienisz przeszłości.Nie zmienisz tego,co zdarzyło się kiedyś.Wspomnienia nie obumierają,one tkwią w nas na zawsze.Dziękuję za odprowadzenie,pa.-udałam się w stronę drzwi mojego mieszkania
-Od przeszłości można uciekać lub po prostu się z nią zmierzyć Meredith.Ty zdecydowanie stawiasz na ucieczkę.-odparł , oddalając się Cesc
Będąc młodsza wierzyłam,że wszystko da się naprawić.Sądziłam,że nie istnieje rzecz,której nie można wybaczyć.Z wiekiem stajemy się mądrzejsi,ale to nie zmienia faktu,iż w dalszym ciągu zadaję pytanie:"Dlaczego nie zostałeś i nie walczyłeś?, Dlaczego nie starałeś się bardziej?" Chciałam oddzielić ogromną kreską przeszłość i teraźniejszość,ale teraz wiem,że nie potrafię tego zrobić. Moja przeszłość nie pozwala mi wykonać kroku ku przyszłości. Może przyjazd do Barcelony nie był dobrą decyzją,a może to po prostu znak mówiący o tym,że czasem naszą przyszłością może okazać się nasza przeszłość?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zakładając bloga z opowiadaniem kompletnie nie spodziewałam się,że to co piszę może komuś się spodobać. Czasem po prostu wena znika,ale gdy tak następuje czytam wszystkie wasze komentarze,które dają mi do zrozumienia,że muszę dokończyć. Chciałabym ogromnie podziękować za wszystkie wyświetlenia ;) Możecie zajrzeć w zakładkę bohaterowie,gdyż troszeczkę zmieniłam myśli przewodnie dla naszych głównych bohaterów.
Oczywiście witamy na świecie Milana Pique Mebaraka i gratulujemy szczęśliwym rodzicom;)
sobota, 19 stycznia 2013
rozdział 1
Każdy z nas ma jakieś obawy.Boimy się na prawdę wielu rzeczy.Niektóre nasze zmartwienia dla innych mogą okazać się błahostkami,ale prawda jest taka,iż każdy z nas ma całkiem inny kłopot i nikt nie zrozumie sytuacji,w jakiej aktualnie się znajdujemy.Jedynym czego wszyscy się obawiamy jest utrata kogoś bliskiego lub choroba.Bez wątpienia osoby,które "tracimy" mają na nas ogromny wpływ,to one w pewnym sensie kstałtują nasze charaktery.Zastanawiałyście się kiedyś jak wyglądałoby wasze życie bez tych wszystkich problemów i kłód rzucanych nam pod nogi przez los? Ja myślę o tym bardzo często. Uważam,że nigdy nie należy wybierać drogi na skróty,problemy są istotnym źródłem naszej wiedzy.Każdy z nas ma jakiś kłopot,ale niewielu z nas potrafi przyznać się do tego,że coś po prostu nam nie wychodzi.Moim dzisiejszym zmartwieniem okazał się być pierwszy trening.Bałam się tego jak zareagują na mój przyjazd piłkarze,którzy już wcześniej mnie poznali.
Camp Nou...to tutaj wszystko się zaczęło...to tutaj wszystko zacznie się po raz drugi.
Z niepewnością udałam się na boisko,na którym można było zauważyć kilku rozgrzewających się zawodników.Usiadłam na trybunach czekając na trenera i resztę zespołu. Przypomniałam sobie,że jeszcze nie zadzwoniłam do Juana i mojej siostry,którzy z pewnością chcieliby wiedzieć co u mnie.
Moja siostra i Mata od roku tworzą na prawdę zgraną parę. Teraz,gdy spodziewają się dziecka stają się jeszcze bardziej opiekuńczy -coraz bardziej mnie to denerwuje. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Tito,zeszłam na dół i stanęłam przed dosyć sporą grupą zawodników.Wiedziałam ,że brakuje jeszcze dwójki z nich,ale nie zważając na to postanowiłam rozpocząć.
-Nazywam się Meredith White i z pewnością wiecie już ,że jestem psychologiem.Przeżyjemy ze sobą wiele radosnych ,ale i smutnych chwil.Przed nami wiele zwycięstw i porażek.Chciałabym,abyśmy wszyscy darzyli się szacunkiem i zaufaniem,które powoli będzie się kształtowało.Wiem,że to trudne,ale liczę na 100% szczerość z waszej strony,sama również mogę ją zapewnić.Uważam,że nawet najbardziej bolesna prawda jest lepsza niż jakiekolwiek kłamstwo.-spojrzałam na Jordiego,który z pewnością chciał coś powiedzieć.
-Mam pytanko Meredith.Czy spóźniania się na treningi też tak bardzo nie lubisz,bo właśnie ktoś dopiero tutaj się pojawił.Chyba już powinienem im współczuć -odparł Alba ukazując przy tym szereg białych ząbków w niezwykle szerokim uśmiechu.
-Cześć Mer!-usłyszałam głos jednego z piłkarzy,a następnie odwróciłam się ku niemu.
-Gerard jeszcze raz się spóźnisz to...-w tym momencie obrońca przytulił mnie mocno powodując przy tym koniec mojej wypowiedzi.
-Oczekiwałem raczej nieco milszego powitania.Czy zdajesz sobie sprawę z tego,że nie kontaktowałaś się z nami przez 2 lata?Teraz tak łatwo Cię stąd nie puścimy. Dzisiaj po treningu zabieram Cię do Shak.Zrobimy jej niespodziankę. Jest jeszcze jedna osoba,z którą powinnaś się przywitać.-Gerard zaśmiał się i skierował wzrok na Cesca.
-Jeszcze raz coś powiesz ,a normalnie Cię zabiję Gerard. Lepiej idź już ćwiczyć,bo Tito nie lubi spóźnialskich.-oznajmiłam i pomachałam mu.
W tym momencie mój wzrok utkwił na postaci Fabregasa. Znowu zobaczyłam jego czekoladowe tęczówki,które nie błyszczały tak jak wcześniej.Piłkarz był lekko zdenerwowany,ale nie byłby sobą gdyby czegoś nie powiedział.
-Cieszę się,że wróciłaś do Barcelony.Witaj w domu Meredith.-odparł Cesc,którego twarz w tak krótkim czasie rozpromieniła się.
Wiedziałam,że z każdą kolejną minutą będzie przybywało mu odwagi i pewności siebie więc postanowiłam szybko zakończyć konwersację.
-Pamiętaj,że wróciłam tylko do Barcelony.Powinieneś już ćwiczyć.-spiorunowałam go wzrokiem,a następnie usiadłam na ławce obok Tito.
-Meredith to Ty byłaś z Fabregasem, prawda? Powinnaś wiedzieć,że on w dalszym stopniu nie potrafi poradzić sobie z twoim odejściem. Od waszego rozstania strasznie się zmienił.Dzisiaj gdy zobaczył Ciebie dostrzegłem w nim dawnego Cesca;Cesca,którego wszystkim brakuje.-trener skierował ku mnie wzrok.
-Byliśmy razem przez rok.Od rozstania minęły 2 lata.Już nic nas nie łączy.Nic nie trwa wiecznie.-wzruszyłam ramionami.
Trening dobiegł końca,do mojego gabinetu nagle ktoś zapukał.Otworzyłam drzwi,przed którymi pojawił się Cesc.
-Mógłbym wejść? Daj mi tylko chwilę,proszę Cię Mer.-ton jego głosu wkazywał na to,że na prawdę zależy mu na tej rozmowie.
-Proszę wejdź.-usiadłam na krześle,a naprzeciw mnie miejsce zajął mój gość.
-Wiesz,że szukałem Cię;chciałem porozmawiać,wyjaśnić Ci wszystko. Szukałem Cię,ale nikt nie chciał powiedzieć mi gdzie mieszkasz.Wiem,że nic nie jest w stanie wynagrodzić Ci tego co przeze mnie przeżyłaś,ale chciałbym Cię przeprosić.Tęsknię za Tobą.-spojrzałam w oczy Cesca,które chyba jeszcze nigdy nie były tak smutne.
-To,że wróciłam do Barcelony nie oznacza tego,że chcę abyśmy spróbowali jeszcze raz.Możesz być pewien,że w pracy będę traktowała Cię tak samo jak innych piłkarzy.Teraz łączy nas jedynie praca w tym samym klubie,nic więcej.Wyjaśniliśmy sobie wszystko ,teraz powinieneś już pójść.-wstałam ,a obok mnie pojawił się Cesc,nagle poczułam delikatny pocałunek na moim czole.
-Jesteś tak samo uparta jak wcześniej. Wiem,że po naszym rozstaniu Tobie również było ciężko i myślę,że między nami nic jeszcze nie jest stracone. Zawsze powtarzałaś mi,że warto walczyć.-odparł wychodząc już z pomieszczenia.
Czy jedno spotkanie cokolwiek zmienić?Czy jedno spotkanie może coś nam uświadomić?Obok Cesca poczułam się bezpiecznie.Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo brakowało mi jego obecności. Wiedziałam,że każdy kolejny dzień będzie coraz większym wyzwaniem,ale czy nie tego właśnie pragnęłam?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałabym przeprosić za moją nieobecność. Szkoła czasem potrafi totalnie pozbawić nas czasu wolnego. Zaczynam ferie i obiecuję,że będę regularnie dodawała posty. Właśnie w ciągu 2 tygodni planuję napisać całe opowiadanie,a potem je publikować.Jestem bardzo niezadowolona z tego odcinka. Już dawno miałam go napisanego.Wena złapała mnie w pociągu.Moje roztrzepanie nie zna granic i właśnie dzięki niemu zgubiłam kartkę,na której napisan był zdecydowanie lepszy rozdział.
Opowiadanie będzie niezbyt długie -ok. 8 odcinków.Udanych ferii;)
Camp Nou...to tutaj wszystko się zaczęło...to tutaj wszystko zacznie się po raz drugi.
Z niepewnością udałam się na boisko,na którym można było zauważyć kilku rozgrzewających się zawodników.Usiadłam na trybunach czekając na trenera i resztę zespołu. Przypomniałam sobie,że jeszcze nie zadzwoniłam do Juana i mojej siostry,którzy z pewnością chcieliby wiedzieć co u mnie.
Moja siostra i Mata od roku tworzą na prawdę zgraną parę. Teraz,gdy spodziewają się dziecka stają się jeszcze bardziej opiekuńczy -coraz bardziej mnie to denerwuje. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Tito,zeszłam na dół i stanęłam przed dosyć sporą grupą zawodników.Wiedziałam ,że brakuje jeszcze dwójki z nich,ale nie zważając na to postanowiłam rozpocząć.
-Nazywam się Meredith White i z pewnością wiecie już ,że jestem psychologiem.Przeżyjemy ze sobą wiele radosnych ,ale i smutnych chwil.Przed nami wiele zwycięstw i porażek.Chciałabym,abyśmy wszyscy darzyli się szacunkiem i zaufaniem,które powoli będzie się kształtowało.Wiem,że to trudne,ale liczę na 100% szczerość z waszej strony,sama również mogę ją zapewnić.Uważam,że nawet najbardziej bolesna prawda jest lepsza niż jakiekolwiek kłamstwo.-spojrzałam na Jordiego,który z pewnością chciał coś powiedzieć.
-Mam pytanko Meredith.Czy spóźniania się na treningi też tak bardzo nie lubisz,bo właśnie ktoś dopiero tutaj się pojawił.Chyba już powinienem im współczuć -odparł Alba ukazując przy tym szereg białych ząbków w niezwykle szerokim uśmiechu.
-Cześć Mer!-usłyszałam głos jednego z piłkarzy,a następnie odwróciłam się ku niemu.
-Gerard jeszcze raz się spóźnisz to...-w tym momencie obrońca przytulił mnie mocno powodując przy tym koniec mojej wypowiedzi.
-Oczekiwałem raczej nieco milszego powitania.Czy zdajesz sobie sprawę z tego,że nie kontaktowałaś się z nami przez 2 lata?Teraz tak łatwo Cię stąd nie puścimy. Dzisiaj po treningu zabieram Cię do Shak.Zrobimy jej niespodziankę. Jest jeszcze jedna osoba,z którą powinnaś się przywitać.-Gerard zaśmiał się i skierował wzrok na Cesca.
-Jeszcze raz coś powiesz ,a normalnie Cię zabiję Gerard. Lepiej idź już ćwiczyć,bo Tito nie lubi spóźnialskich.-oznajmiłam i pomachałam mu.
W tym momencie mój wzrok utkwił na postaci Fabregasa. Znowu zobaczyłam jego czekoladowe tęczówki,które nie błyszczały tak jak wcześniej.Piłkarz był lekko zdenerwowany,ale nie byłby sobą gdyby czegoś nie powiedział.
-Cieszę się,że wróciłaś do Barcelony.Witaj w domu Meredith.-odparł Cesc,którego twarz w tak krótkim czasie rozpromieniła się.
Wiedziałam,że z każdą kolejną minutą będzie przybywało mu odwagi i pewności siebie więc postanowiłam szybko zakończyć konwersację.
-Pamiętaj,że wróciłam tylko do Barcelony.Powinieneś już ćwiczyć.-spiorunowałam go wzrokiem,a następnie usiadłam na ławce obok Tito.
-Meredith to Ty byłaś z Fabregasem, prawda? Powinnaś wiedzieć,że on w dalszym stopniu nie potrafi poradzić sobie z twoim odejściem. Od waszego rozstania strasznie się zmienił.Dzisiaj gdy zobaczył Ciebie dostrzegłem w nim dawnego Cesca;Cesca,którego wszystkim brakuje.-trener skierował ku mnie wzrok.
-Byliśmy razem przez rok.Od rozstania minęły 2 lata.Już nic nas nie łączy.Nic nie trwa wiecznie.-wzruszyłam ramionami.
Trening dobiegł końca,do mojego gabinetu nagle ktoś zapukał.Otworzyłam drzwi,przed którymi pojawił się Cesc.
-Mógłbym wejść? Daj mi tylko chwilę,proszę Cię Mer.-ton jego głosu wkazywał na to,że na prawdę zależy mu na tej rozmowie.
-Proszę wejdź.-usiadłam na krześle,a naprzeciw mnie miejsce zajął mój gość.
-Wiesz,że szukałem Cię;chciałem porozmawiać,wyjaśnić Ci wszystko. Szukałem Cię,ale nikt nie chciał powiedzieć mi gdzie mieszkasz.Wiem,że nic nie jest w stanie wynagrodzić Ci tego co przeze mnie przeżyłaś,ale chciałbym Cię przeprosić.Tęsknię za Tobą.-spojrzałam w oczy Cesca,które chyba jeszcze nigdy nie były tak smutne.
-To,że wróciłam do Barcelony nie oznacza tego,że chcę abyśmy spróbowali jeszcze raz.Możesz być pewien,że w pracy będę traktowała Cię tak samo jak innych piłkarzy.Teraz łączy nas jedynie praca w tym samym klubie,nic więcej.Wyjaśniliśmy sobie wszystko ,teraz powinieneś już pójść.-wstałam ,a obok mnie pojawił się Cesc,nagle poczułam delikatny pocałunek na moim czole.
-Jesteś tak samo uparta jak wcześniej. Wiem,że po naszym rozstaniu Tobie również było ciężko i myślę,że między nami nic jeszcze nie jest stracone. Zawsze powtarzałaś mi,że warto walczyć.-odparł wychodząc już z pomieszczenia.
Czy jedno spotkanie cokolwiek zmienić?Czy jedno spotkanie może coś nam uświadomić?Obok Cesca poczułam się bezpiecznie.Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo brakowało mi jego obecności. Wiedziałam,że każdy kolejny dzień będzie coraz większym wyzwaniem,ale czy nie tego właśnie pragnęłam?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałabym przeprosić za moją nieobecność. Szkoła czasem potrafi totalnie pozbawić nas czasu wolnego. Zaczynam ferie i obiecuję,że będę regularnie dodawała posty. Właśnie w ciągu 2 tygodni planuję napisać całe opowiadanie,a potem je publikować.Jestem bardzo niezadowolona z tego odcinka. Już dawno miałam go napisanego.Wena złapała mnie w pociągu.Moje roztrzepanie nie zna granic i właśnie dzięki niemu zgubiłam kartkę,na której napisan był zdecydowanie lepszy rozdział.
Opowiadanie będzie niezbyt długie -ok. 8 odcinków.Udanych ferii;)
środa, 2 stycznia 2013
Prolog {part 2}
Zdawać by się mogło,że 2 lata to niezbyt długi okres.Czy można w ciągu tego czasu totalnie zepsuć sobie życie? Ja to zrobiłem. Mówi się,że ludzi docenia się dopiero po ich odejściu-sam dosyć niedawno się o tym przekonałem. 2 lata,730 dni,17 532 godzin,1 051 898 minut,63 113 852 sekund bez Jej uśmiechu,głosu,obecności.Popełniłem kilka błędów, za które teraz płacę.Ciągle widzę moich przyjaciół ze swoimi dziewczynami i dzieciakami.Może mi nie uwierzycie,ale zazdroszczę im tego szczęścia. Po każdym treningu wszyscy spieszą się do domów,wszyscy oprócz mnie.Jestem świadomy tego,że miałem szansę na szczęście przy Jej boku.Szansę,którą dawała mi kilkakrotnie.Szansę,którą za każdym razem marnowałem.Po naszym rozstaniu zacząłem mocno imprezować i każdą noc spędzałem z inną dziewczyną. Zawsze uciekałem od problemów zamiast je rozwiązywać. Niedawno skończyłem z imprezami,po prostu chcę zachowywać się jak odpowiedzialny mężczyzna,chyba wreszcie przyszedł na to czas.Za kilka miesięcy zostanę ojcem chrzestnym dziecka,którego spodziewają się Shak i Gerard. To dla mnie niesamowicie ważne i zdaję sobie sprawę,z tego jak ogromnym zaufaniem obdarzyli mnie przyszli rodzice. Nie mogę ich zawieść,zawiodłem najważniejszą osobę w moim życiu i cały czas nie mogę się z tym pogodzić.Słyszałem również,że niedługo pracę w moim klubie zaczyna psycholog,która wcześniej pracowała w Chelsea-tylko to zdołałem wyciągnąć od trenera.Ta informacja wystarczyła mi do tego,aby stwierdzić,że nową psycholog będzie właśnie Ona.Zamierzam zdobyć Jej zaufanie.Nie po to,by zostać Jej chłopakiem,gdyż wiem,że zbyt mocno ją skrzywdziłem;ale po to,by zostać jej przyjacielem,na którego zawsze będzie mogła liczyć.Czy warto walczyć? O Nią zawsze!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie potrafiłam zacząć 1 rozdziału. Chciałam przedstawić Wam trochę postać naszego głównego bohatera no i postanowiłam zrobić to jako drugi prolog. Dalsza część pisana będzie z perspektywy głównej bohaterki. Wiem,że ten rozdział nie jest zbyt ciekawy,ale obiecuję,że będę starała się pisać jak najlepiej potrafię. Dziękuję za tak miłe słowa pod ostatnim postem,których zupełnie się nie spodziewałam. Kolejny rozdział postaram się opublikować w przyszłym tygodniu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie potrafiłam zacząć 1 rozdziału. Chciałam przedstawić Wam trochę postać naszego głównego bohatera no i postanowiłam zrobić to jako drugi prolog. Dalsza część pisana będzie z perspektywy głównej bohaterki. Wiem,że ten rozdział nie jest zbyt ciekawy,ale obiecuję,że będę starała się pisać jak najlepiej potrafię. Dziękuję za tak miłe słowa pod ostatnim postem,których zupełnie się nie spodziewałam. Kolejny rozdział postaram się opublikować w przyszłym tygodniu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)